Ucieszyłem się z pomysłu mojego męża, który był dla mojego ciała istnym zbawieniem, zastanawiam się jednak czy aby na pewno to dobry pomysł, nie chce przecież nadwyrężać rany, a z drugiej strony nie chce przez cały ten czas leżeć w łóżku tak bezczynnie a taki spacer po chociażby pokoju powinie dobrze mi zrobić i na to narzekać zdecydowanie nie będę.
- Cieszę się z twojego pomysłu - Przyznałem, uśmiechając się ciepło do męża, nim zwróciłem uwagę na te okropne zioła, musząc je wypić, robiąc to na jednym wdechu, mocno zaciskając oczy, nie mogąc na to patrzeć, czując już samo obrzydzenie z powodu patrzenia na zioła.
- No i co? Widzisz, nie było aż tak źle prawda? - Zadając to pytanie, pogłaskał mnie po głowie, zabierając kubek z mojej dłoni.
- W cale - Westchnąłem niepocieszony, krzywiąc się już lekko, czując ból brzucha, potrzebując zmienić pozycje, mając już dość siedzenia. Ta pozycja zdecydowanie mi nie służyła. - Pomóż mi, proszę się położyć - Poprosiłem, nie musząc za długo czekać, aby znów położyć się do łóżka wtulony w poduszkę dając odetchnąć mojemu biednemu brzuchowi.
- Odpocznij skarbie, w razie co wołaj - Poprosił, całując mnie w czoło, chcąc wyjść z pokoju i pewnie by to uczynił, gdybym nie chwycił go za rękę, powstrzymując przed odejściem.
- Zostań proszę i połóż się ze mną - Poprosiłem, nie chcąc pozostać tu samemu, zdecydowanie woląc pozostać z mężem. Odpoczywając, tak po prostu spędzając razem kilka chwil, pragnąc obecności człowieka, którego kocham a którego obecności strasznie ostatnimi czasy mi brakowało, Sorey przez cały czas spał na kanapie a mi brakowało jego obecności, której potrzebowałem jak każdy normalny człowiek.
- Zostań, proszę ze mną, nie chce być tu sam - Poprosiłem, nie potrzebując zbyt wiele czasu, kilka chwil to mi zdecydowanie wystarcza, a i jemu coś mi się tak wydaje, brakuje towarzystwa kogoś starszego od dzieci.
- Tylko na chwil - Zgodził się, kładąc obok mnie, delikatnie przytulając do siebie, głaszcząc po głowie, nim znów zmęczone odpłynąłem do krainy morfeusza, mogąc chociaż przez chwilę nacieszyć się bliskością mojego ukochanego męża.
Kolejne dni były dla mnie naprawdę ciężkie, a mimo to starałem się, chociaż sprawiać pozory nie znudzonego, zirytowanego i zmęczonego tym ciągłym leżeniem nie mogąc doczekać się każdego następnego wstania z łóżka, które cieszyło mnie, jak potrafiło dziecko ucieszyć prezent.
Dni mijające powoli w końcu dobiegły końca, a mój mąż wraz ze mną mógł pójść do medyka, który zdjął mi szwy, każąc mimo wszystko oszczędzać swoje ciało, aby to nie nadwyrężało się, całkowicie zabraniając mi dźwigania, które mogło mi zaszkodzić.. W czym konkretnie? Sam nie wiedziałem, a mimo to nie chciałem drążyć tematu, obiecując nie dźwigać, jeśli nie będzie to koniecznie.
- Od razu mi lepiej - Przyznałem, nie cierpiąc już z powodu szew, które utrudniały mi poruszanie się aż do chwili, w które się ich pozbyłem..
- Tylko nie nadwyrężaj się, dopiero zostały zdjęte ci szwy - Przypominał mi, tak jakbym o tym zapomniał.
- Wiem, przecież nic nie robię - Przyznałem, idąc powoli z mężem pod ramię.
- W tej chwili pamiętasz, jednak oboje dobrze wiemy, jak szybko potrafisz o tym zapominać - Miał racje, a ja nie mogłem się z tym nie zgodzić, prawie miesiąc spędziłem w łóżku, a więc teraz bardzo chętnie to wykorzystam.
- Nie musisz się o nie martwić, będę z rozwagą podchodzić do wszystkich prac - Obiecałem, zapewniając mojego męża w swoich przekonaniach, nie chcąc, aby się z mojego powodu martwił, szewki już zdjęte, a więc można dać mi szansę, wykonywać wszystkie domowe obowiązki odciążając męża od wszelakich domowych prac..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz