Mój mąż naprawdę był niesamowity. Ewidentnie chciał iść spać, gdybym tylko nie zwrócił mu uwagi, na pewno już by spał. Ale nie, w końcu musiał robić coś pożytecznego w jego mniemaniu, bo jakby zdrzemnął się na moment, to stałaby się katastrofa... a gdyby tak zasnął na moim ramieniu miałbym idealną sytuację do tego, bym sam mógł pójść spać, a nie ukrywam, trochę jeszcze zmęczony byłem. Ale jeżeli Mikleo chce być na nogach, to i ja muszę dotrzymać mu kroku. Nie mogę w końcu zostawiać wszystkiego na jego barkach, zwłaszcza, że teraz potrzebował mojego wsparcia. Owszem, czuł się lepiej, widać to było po nim, ale nadal nie wydobrzał do końca. Wiedziałem to zarówno on, jak i ja, tylko żaden z nas nie chciał powiedzieć tego głośno.
- Chcę moją Owieczkę obok siebie – przyznałem, uśmiechając się do niego delikatnie, dalej mając nadzieję, że do mnie wróci i się trochę prześpimy.
Nie chciałem przyznać, że byłem zmęczony, bo jakby to o mnie świadczyło Musiałem być silny dla mojego męża i dzieci, a silne osoby nie przesypiają drugiego dnia z rzędu. Przespaliśmy cały wczorajszy dzień, czysto teoretycznie powinno mi to wystarczyć... no a jednak mój organizm mówił nie. Głupi organizm. To wszystko przez moje chore, ale dlaczego jest ono chore, nie mam pojęcia. I tylko nie ja nie wiem, co jest z nim nie tak, medycy i Miki także nie za bardzo potrafią odpowiedzieć. Są podejrzenia, ale tak niezbyt chciało mi się w nie wierzyć. Że to wszystko przez kawę? Przecież nie piję kawy cały czas, piję jej nieco więcej, jak mam słaby dzień i muszę być obudzony, a tak to jedna... no, może dwie. Albo stres... przecież nie byłem aż tak bardzo zestresowany. Czasem troszkę za bardzo martwiłem o moją rodzinę, no ale przecież to było w stu procentach normalne. Każdy normalny człowiek martwił się o swoją rodzinę.
- Z tego co słyszę, to twój brzuch chce coś zjeść – odparł, kiedy mój żołądek się odezwał oczywiście w najmniej oczekiwanym momencie. On też był jakiś chory, przecież jadłem niedawno, i jeszcze wypiłem kakao, więc powinien być pełny. – Przygotuję ci coś, co byś zjadł?
- Nic, nie jestem głodny – powiedziałem, a mój brzuch oczywiście znowu swoje. Nienawidzę swojego organizmu.
- Zabiorę się więc powoli za obiad. Może zrobię coś z kurczakiem, co ty na to? – zaproponował, na co westchnąłem cicho. Oczywiście mój mąż już zadecydował i już w żaden sposób nie będę mógł mu przemówić do rozsądku.
- Cokolwiek zjesz, będę zachwycony – przyznałem, podnosząc się z niezwykle mięciutkiego łóżeczka. Najchętniej wcale bym z niego nie wstawał, no ale co, miałbym tak zostawić mojego męża samego z całą tą pracą? W życiu, za dużo miałby do roboty, a według mnie nadal powinien wypoczywać.
- Wiesz, że nie musisz wstawać i sam sobie świetnie poradzę, prawda? – zapytał, cicho wzdychając.
- Może i dasz, ale byłbym okropnym mężem, gdybym tak zostawił cię samego z tym wszystkim. Za jakiś czas będziesz musiał sobie radzić beze mnie, więc pozwól, że do tego czasu będę cię rozpieszczał – wyjaśniłem mu, uśmiechając się delikatnie do mojego najukochańszego męża.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz