poniedziałek, 9 stycznia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 A Miki jak zawsze za bardzo się mną przejmuje, trochę zapominając o sobie. Ja tylko muszę odprowadzić chłopca do domu, a on tu zostaje sam z dwójką momentami nieznośnych dzieci. Oby tylko nikomu nie wpadło do głowy, by spróbować włamać się do naszego domu podczas mojej nieobecności. Ludzie są zarówno nieprzewidywalnie głupi i niebezpieczni... co prawda włamanie mieliśmy tu tylko raz i tylko ja oberwałem, a dodatkowo od tego czasu w naszej okolicy jest troszkę więcej patroli, co było zapewne interwencją Alishy, no ale nigdy nic nie wiadomo. 
- O nas się nie martw, lepiej uważaj na siebie – poprosiłem, chwytając za miecz, który postanowiłem wziąć tak na wszelki wypadek. W końcu lepiej, aby w razie jakiegoś nieszczęścia jakoś tego chłopca obronić. Mogłem nie przepadać za jego przyjaźnią z moją córką, ale nie dam go skrzywdzić. Tu nie chodzi o to, że to na mnie spadłaby cała odpowiedzialność, bo w końcu to pod moją opieką był, ale dziecka nie dałbym skrzywdzić, czy to swojego, czy to cudzego. 
- W domu nic złego mi się nie stanie – odparł, podchodząc do mnie i poprawiając mój płaszcz. Nie za bardzo rozumiałem, po co to robi, ale dla jego spokoju pozwoliłem mu już wygładzić materiał i poprawić kołnierz. 
- Mam taką nadzieję. Postaram się wrócić najszybciej, jak tylko będę mógł – powiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie i pocałowałem go w czubek nosa. 
- Będziemy czekać – obiecał, także odwzajemniając uśmiech. 
- Tato, a mogę pójść z tobą? – zapytała Misaki, która także stała w korytarzu, by ostatecznie pożegnać się z przyjacielem.
- Nie, ponieważ kiedy wrócimy będzie już późno, a rano musisz wstać do szkoły – wyjaśniłem jej spokojnie, czochrając trochę jej włosy. – Więc już się żegnaj z kolegą, idź się myć i do łóżka. I nie zapomnij jeszcze się spakować na jutro do szkoły – poleciłem jej, bardzo starając się nie ukazywać mojej niechęci względem chłopaka, a to wszystko tylko i ze względu na Misaki. 
Niepocieszona dziewczynka pożegnała się z chłopcem, dzięki czemu w końcu mogliśmy wyjść z domu.  Podczas naszej drogi nie wydarzyło się kompletnie nic; ani nikt nas nie zaczepiał, ani nie rozmawialiśmy, ani nikt z nas się nie przewrócił w tych ciemnościach i nie wybił zębów... droga dłużyła się nam niemiłosiernie, że ten chłopak musiał mieszkać praktycznie w centrum... niby są z tego profity, bo wszędzie blisko, ale było też tam całkiem głośno. Zdecydowanie bym się nie zamienił, cenię sobie bardzo moją prywatność, i Miki chyba też, a przynajmniej tak mi się wydaje. W końcu jednak dotarliśmy do jego domu, odprowadziłem go dosłownie pod same drzwi, wymieniliśmy grzecznościowe „dobranoc” i mogłem już wracać do domu. 
Podczas drogi powrotnej przechodząc obok gospody, w której oczywiście było dosyć głośno, jak to w gospodach o późnej porze bywało, natknąłem się na Roscoe, który, jak się okazało, właśnie wracał z pracy. Ponieważ, że trochę czasu minęło, od kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, bo znacznie bardziej skupiałem się na rodzinie, no i widziałem, że mój Miki troszkę krzywo patrzy na tę znajomość, dlatego mieliśmy bardzo dużo do omówienia. Roscoe w pewnym momencie zaproponował, byśmy weszli do środka gospody na piwo, zamiast stać przed nią. 
- Nie wiem, czy powinienem, rano muszę zaprowadzić córkę do szkoły – powiedziałem, nie do końca przekonany co do tego pomysłu podejrzewając, że nasze spotkanie może się skończyć się na więcej niż jednym piwie. 
- A ja rano muszę wstać do pracy, więc też dużo nie wypiję. Jedno lub dwa piwa. No i też w środku będzie cieplej – dalej próbował mnie przekonać, a ja byłem lekko rozdarty, ponieważ z chęcią bym z nim trochę pogadał, ale czy Miki byłby z tego powodu zadowolony...?
~ Miki? Miałbyś coś przeciwko, gdybym poszedł na piwo ze znajomym? – zapytałem się go w myślach nie chcąc robić nic przeciw niemu. W końcu mógłby mieć jakieś plany na wieczór związane ze mną, albo potrzebuje pomocy przy dzieciach, albo... no nie wiem, coś złego mogło się dziać w domu, gdzie potrzebna jest moja interwencja. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz