Na jego słowa pokręciłem niedowierzająco głową nie za bardzo wiedząc, co ja mam mu na to odpowiedzieć. I że on mówił, że nie jest uzależniony... ja, osobiście już tak troszkę dosyć miałem i byłem w pełni zaspokojony, bo w końcu w ostatnim czasie troszkę sobie nadrobiliśmy te drobne zaległości, no ale skoro mój mąż nadal czuł niedosyt, to jakim byłbym facetem, gdybym nie pozbył się tego problemu? Jakoś to przeżyję, najważniejsze, by Miki był zaspokojony.
- Nie będę narzekał, po prostu myślałem, że nie chcesz siedzieć w domu – powiedziałem, wycierając mokre naczynia, by zaraz móc je pochować do szafek.
- Cóż, bo nie chcę. A przynajmniej nie przez cały czas, ale jeszcze te kilka dni możemy wykorzystać na takim bardzo leniwym spędzeniu wspólnego czasu – wyjaśnił mi, a ja pomimo tego, że stałem tyłem do niego wiedziałem, że się uśmiechnął. – Pójdę więc nam przyszykować kąpiel, co ty na to? – zaproponował, nagle się ożywiając.
- Nie chcesz poczekać, aż skończę chować naczynia? Wtedy ja mógłbym ci ją przygotować – zaproponowałem, nie widząc w tym żadnego problemu.
- Zanim ty to skończysz, to ja już bym dawno przygotował tę kąpiel. I dlatego idę się teraz za to zabrać, więc do zobaczenia na górze – powiedział i nim cokolwiek zdążyłem powiedzieć, już go nie było.
Faktycznie musiała być dzisiaj pełnia, ponieważ Miki jest znacznie bardziej pobudzony. A skoro jest pełnia muszę pilnować, by mi nigdzie nie uciekł, bo wtedy ten demon na pewno przejmie kontrolę nad jego ciałem i znów będzie robił rzeczy, których mój anioł zazwyczaj nie robi, jak chociażby nastraszenie starej, głupiej kobiety, czy wypicie jakiegoś obrzydliwego piwa w zapomnianej przez boga karczmie. Znaczy, co do tego drugiego pewien nie byłem, no ale w jaki inny sposób wytłumaczyć zapach piwa, jaki wtedy od niego wyczułem? Przychodzi mi do głowy tylko wizyta w karczmie. W końcu, ten demon w każdej chwili mógł ukryć te bardziej demoniczne cechy i wtedy wyglądał prawie jak moja Owieczka. Gdybym tylko wczoraj wiedział, że dzisiaj jest pełnia, na pewno troszkę bardziej oszczędzałbym siły i ochotę na zbliżenie na właśnie ten dzień... no nic, jakoś dam sobie z tym radę. Może to wcale nie jest pełnia, tylko po prostu po wczorajszym dniu ma nadmiar energii...? Chociaż, skąd on wziął tę energię, to nie mam pojęcia, bo trochę go wczoraj ścięło po tej drugiej butelce. Aż się dziwiłem, że sam dał radę dotrzeć do łóżka, byłem pewien, że będę musiał go zanieść, ale dzielnie dał sobie radę. Dwa wina to naprawdę maksimum, jakie może wypić.
Kiedy już skończyłem w kuchni, poszedłem na górę do mojego męża, który już siedział w wannie, z czego do końca zadowolony nie byłem. Oznaczało to, że już nie mogłem podziwiać jego wspaniałego ciała, i jeszcze ja musiałem się rozbierać sam, za czym już tak niespecjalnie przepadałem. Moje ciało, w porównaniu do jego, nie było tak perfekcyjne i to chyba najbardziej kuło mnie w oczy. I jeszcze te wszystkie moje niedoskonałości, blizny... zdecydowanie nie pasowało ono do nieskazitelnej osoby mojego męża.
- Na co jeszcze czekasz? Rozbieraj się – usłyszałem, kiedy troszkę za długo się w niego wpatrywałem.
- Nie mogłeś na mnie poczekać? – spytałem, trochę niepewnie zaczynając rozpinać guziki koszuli.
- Myślałem, że wolisz, jak moje ciało jest rozgrzane – odparł, uśmiechając się do mnie lubieżnie.
- Owszem, że wolę, ale jeszcze bardziej lubię na ciebie popatrzeć – wyjaśniłem, z niechęcią rzucając koszulę gdzieś w bok.
- Tylko popatrzeć? – dopytał, unosząc jedną brew.
- No wiesz, zależy to od tego, jak długo to trwa, bo jak to trwa za długo to wtedy zazwyczaj nie kończy się do dla ciebie dobrze. I dla sukienki, jeżeli takową na sobie wtedy masz – wyjaśniłem, nawiązując do wczorajszej sytuacji. Trochę mnie wczoraj poniosło i sukienka, która była z nami najdłużej, pozostanie już jedynie w naszej pamięci. W sumie to nie było co z niej ratować... no ale służyła nam bardzo dobrze, to trzeba jej oddać.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz