niedziela, 19 marca 2023

Od Mikleo CD Soreya

No tak, miałem czekać no i czekałem przynajmniej przez pierwszą godzinę a później, no cóż, później to już nie mogłem usiedzieć na tyłku i wyszedłem z domu, nie informując o tym mojego męża, który zajęty był naszym małym Merlinem. Jak dobrze, że to dziecko tak bardzo potrzebuje atencji, którego z rodziców.
Zadowolony i bez „opiekuna” chodzącego za mną poszedłem nad jezioro, gdzie wskoczyłem do jeziora, zanurzając się w głębi jeziora, opadając na samo dno, pozwalając sobie na kilka chwil, poddając się wodzie, mogąc zapomnieć o świecie, który właśnie mnie otaczał.
Z zamkniętymi oczami czułem, jak zmęczenie otacza moje ciało, woda wyciszała mnie, odrobinkę osłabiając ciało, które grzecznie się jej poddało.
- Miki! - Słysząc jakby z oddali dobrze znany mi głos, otworzyłem leniwie oczy, niechętnie poruszając się w wodzie, wypływając znad tafli wody, zerkając na męża, który stał na moście z naszym synkiem.
- Mama! - Zawołał nasz mały synek, chcąc do mnie, przed czym powstrzymał go tatuś, trzymając za rękę.
- Merlin nie wolno - Powstrzymał go, biorąc na ręce, co nie do końca mu się spodobało, bo przecież on chce do mamy, a nie do taty. - Miałeś na mnie poczekać, dlaczego tego nie zrobiłeś? Martwiłem się o ciebie, wiesz przecież, że nie wolno ci samemu wychodzić z domu w czasie pełni, mogło ci się coś stać - Gdy to mówił, uśmiechnąłem się do niego delikatnie, nie ukrywając swojego zażenowania, tym co zrobiłem. Ja wiem, że miałem czekać na niego, ale nie miałem, ja po prostu nie potrafiłem, to było zdecydowanie silniejsze ode mnie.
- Wiem, przepraszam, naprawdę przepraszam, ale nie mogłem wytrzymać, to było silniejsze ode mnie i po prostu musiałem wyjść z domu i tu przyjść - Wyznałem, uśmiechając się niewinnie do mojego męża, nie chcąc, aby się na mnie gniewał, przecież nic złego nie uczyniłem, chciałem tylko iść nad jezioro, a on kazał mi czekać, zbyt długo czekać, kiedy ja nie potrafię czekać, nie w dniu pełni.
Sorey westchnął cicho, patrząc na mnie jeszcze przez chwile, kręcąc swoją głową.
- Dobrze, tylko proszę, nie znikaj mi tak więcej - Poprosił, zabierając synka na pole znajdujące się przy jeziorze, stawiając go na ziemi, aby dziecko trochę się pobawiło z psem, a ja po tej „reprymendzie” zanurzyłem się w wodzie, opadając ponownie na dno, wyjątkowo nie chcąc dziś szaleć, najwidoczniej tego najbardziej było mi trzeba podczas pełni, leżeć na dnie jeziora bez szukania sobie na siłę zajęć, pozwalając mojemu ciału wyciszyć się, nie mecząc niego ani niczego żyjącego na tym świecie.
Dopiero wieczorem, gdy znów usłyszałem głos Soreya, wynurzyłem się ponownie z wody, mimo że trwała go znacznie dłużej niż podejrzewać ktokolwiek mógł a wszystko dlatego, że nie miałem ochoty ruszać się z dna jeziora.
- Tak? - Zapytałem, opierając dłonie na moście.
- Wracajmy do domu - Słysząc jego słowa, skrzywiłem się lekko, nie chcąc wychodzić z wody ani tym bardziej nie chcąc wracać do domu, gdzie nie miałem absolutnie nic ciekawego do robienia, jeszcze, gdy mój mąż był młody, chętnie spędzałem z nim czas podczas pełni. Wiedząc, że oboje na tym skorzystamy a teraz gdy jest już starszy, nie mam z niego żadnego pożytku w czasie pełni dla tego wolę być tu niż tam.
- Ale ja - chcę wracać do domu, tu jest mi dobrze - Burknąłem, nawet nie próbując wychodzić z wody, tu było mi dobrze i tu miałem zamiar zostać tak długo, jak długo tylko będzie mi się chciało.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz