Miałem nadzieję, że jak wrócę do domu, to troszkę odpocznę. Po nocy spędzonej pod drzewem na zimnym dworze moje ciało nie było w najlepszej formie i jedyne, o czym aktualnie marzyłem to o położeniu się w mięciutkim, cieplutkim łóżeczku, no ale najwidoczniej nie było mi to pisane. I jeszcze ten dzisiejszy patrol też do najprzyjemniejszych nie należał. Nie wiem, czy powinienem porozmawiać z Mikleo o tym, co dzisiaj i w sumie w ostatnich dniach dzieje się na mieście, czy też nic nie wspominać, bo jeszcze będzie się stresować. Chociaż, jak tak sobie myślę, to i tak dowie się, kiedy chociażby będzie odbierał Misaki ze szkoły, więc chyba lepiej, by już dowiedział się ode mnie.
- Wiem, że prosiłem cię, byś był trochę bardziej stanowczy i nieugięty ale nie uważasz, że tak troszkę przesadzasz? – powiedziałem ostrożnie nie chcąc, by Miki się na mnie obraził za bardzo, ale płacz naszego syna już trochę mnie zaczynał irytować i doprowadził już nawet do bólu głowy. – Rozumiem, że nie chcesz go nosić na rękach cały dzień, ale mimo wszystko to tylko dziecko, które potrzebuje twojej bliskości.
- Nigdy nie spodziewałbym się, że weźmiesz jego stronę – burknął, chyba odrobinkę na mnie obrażony. Cudownie, jeszcze tego mi brakowało.
- Nie jestem po jego stronie, tylko stwierdzam fakt. Trzeba zachować balans pomiędzy byciem surowym, a byciem pobłażliwym. A ty, czy jesteś zły czy nie, nie możesz bić innych, bo oddam cię panu z lasu, który doskonale wie, jak sobie poradzić z takim niegrzecznym chłopcem – odpowiedziałem wyjątkowo spokojnie, nie mając za bardzo siły na nic. Powinienem dzisiaj porządnie wypocząć bo w najbliższych dniach aż do rozwiązania sprawy tych wszystkich morderstw będę musiał zostawać po godzinach. Co prawda nie musiałem tego robić, ale nie będę spokojny, dopóki nie zostanie on złapany.
- Wszystko w porządku, tato? – usłyszałem zaniepokojony głos Misaki, podczas kiedy rozmasowywała miejsce, w które uderzył ją Merlin.
- Oczywiście, księżniczko. Nie martw się o mnie tylko lepiej zajmij się swoimi zadaniami domowymi – odpowiedziałem, czochrając jej włoski.
Reszta dnia minęła nam całkiem miło pomimo tego, że byłem odrobinkę zmęczony. Mikleo trochę ponosił Merlina na rękach, dzięki czemu już tak nie płakał, a ja mogłem trochę odpocząć od hałasu i trochę porozmawiać z Yukim, który teraz się czuł znacznie lepiej. Przez moje zmęczenie trochę wcześniej dzieci położyły się spać, dzięki czemu i ja mogłem się wcześniej położyć, ale przed tym musiałem porozmawiać z Mikleo.
- Możliwe, że od jutra będę siedział dłużej w pracy – zacząłem ostrożnie, kiedy moja Owieczka ubrana jedynie w moją koszulę, przyszła do mnie do łóżka.
- Co? Czemu? – zapytał, niezadowolony z tego faktu, a ja nie mogłem się mu dziwić.
- Jak siedziałem w domu, zaczęły się dziwne morderstwa. Ofiarom brakowało niektórych organów, czasem nawet kończyn. Do tej pory giną żebracy, ale coś czuję, że na tym się nie skończy. A może jeżeli wezmę te dwie, trzy godziny na dodatkowy patrol uda się go złapać. Nie wybaczyłbym sobie, jeżeli ten ktoś skrzywdziłby ciebie czy dzieci – wyjaśniłem, gładząc go po włosach. Nie chciałem mu wspominać, że w jednym z zaułków właśnie takie ciało, bo nie było to zbyt przyjemny widok, więc nie chciałem mu za bardzo działać na wyobraźnię. Wystarczy, że to ja będę miał ten widok przed oczami przez najbliższe dni.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz