sobota, 4 marca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Na jego pytanie musiałem się zastanowić kilka chwil nad odpowiedzią, szczerze powiedziawszy w planach miałem przygotować listę zakupów na urodziny synka i jeszcze troszeczkę ogarnąć dom przed tym wydarzeniem. Do urodzin jeszcze zostało kilka dni, ale ja chciałem, aby wszystko było idealnie, jakby nie było to trzecie urodziny naszego dziecka i trzeba je świętować, z resztą jak każde inne.
- Sam nie wiem, chciałem przygotować listę zakupów na urodziny Merlina - Przyznałem zgodnie z prawdą, nie wiedząc, czy iść z nimi na spacer, czy zająć się pracą.
- Owieczko, to możesz zrobić później, a na razie spędźmy wspólnie czas na spacerze, a po powrocie obiecuję ci, że listę przygotujemy razem - Po jego słowach uśmiech sam pojawił się na moich ustach, skoro chce mi pomóc, nie mogę mu odmówić wspólnego spacer.
- Masz rację, to można zrobić później - Przyznałem, przytulony do jego pleców nareszcie mogąc się do niego przytulić, przynajmniej w taki sposób mogłem się z nim przywitać, dzieci były w salonie, a ja mogłem, chociaż na chwilę spędzić przyjemnie czas z mężem. Może to tylko przytulenie, ale i tak dla mnie to spora przyjemność.
- Oczywiście, że mam rację - Odparł dumny, czym lekko mnie rozbawił, mój skromny mąż i jak tu go nie kochać.
- Zawsze masz rację to wiadoma sprawa - Przyznałem, całując go w policzek, odsuwając się od jego ciała, gotowy do wyjścia z domu idąc do dzieci, które niecierpliwie czekały na nasze pojawienie się w salonie.
- Idziemy? - Zapytała zniecierpliwiona Misaki, bardzo chcąc już pójść na dwór.
- Oczywiście, tylko najpierw proszę się ubrać, nie wyjdziecie na dwór w takim ubraniu - Na moje słowa Misaki pobiegła do pokoju, a Merlin złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę swojego pokoju. Chcąc, abym pomógł mu, przebrać się w cieplejsze ubrania, nie mogąc mu odmówić, od razu pomogłem mu się ciepło ubrać, zabierając ze sobą na dół do salonu, gdzie wszyscy już na nas czekali.
Wspólny spacer był całkiem przyjemnym czasem spędzonym z bliskimi, nad jezioro nie poszliśmy, ale tylko dlatego, że deszcz zaczął padać a my, aby dzieci i Sorey się nie przeziębili, wróciliśmy do domu, porządnie osuszając ciała moich bliskich, przygotowując im gorącą herbatę, rozgrzewającą ich od środka okrywając porządnie kocami, aby przypadkiem się nie wyziębili.
- Dobrze się czujecie? - Zapytałem wszystkich odrobinkę zmartwiony, nor chcąc, aby się przeziębili, już i tak miałem wystarczająco dużo pracy na głowie.
Dzieci od razu przyznały, że czują się dobrze, od razu idąc się bawić, jak to dzieci odporność młodego człowieka jest zaskakująca dla starszych i słabszych organizmów dojrzałych ludzi.
- A ty? - Tym razem zwróciłem się w stronę męża, podchodząc do niego bliżej.
- Ja? Ja również czuję się bardzo dobrze - Zapewnił mnie, a ja nie mając powodu, aby mu nie wierzyć, kiwnąłem głową, całując delikatnie jego czoło.
I tak o to dzień upłynął nam bardzo szybko i nim się obejrzeliśmy nastała noc, dzieci zasnęły wymęczone całym dniem, dając nam odrobinkę prywatności, którą wykorzystaliśmy na wspólną kąpiel i rozmowę.
- Wiesz, zastanawiam się nad prezentem dla Merlina, wciąż nie mogę na nic wpaść, zabawek ma pełno, a więc nie mam pojęcia, co takiego moglibyśmy mu podarować - Przyznałem, chcąc porozmawiać z mężem o dosyć ważnej sprawie, którą był prezent na urodziny naszego dziecka.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz