Nie byłem do końca przekonany, czy tak po prostu powinniśmy odpuszczać ten temat. To był genialny pomysł, więc czemu się na niego nie godzi? Z jednej strony ma trochę racji w tym, że nie powinien się uciekać i ukrywać, ale to nie będzie takie dosłowne ukrywanie się. Ten ktoś wie, że Miki siedzi całymi dniami w domu, sam, i to bezczelnie wykorzystuje. Gdyby mój mąż jakoś dyskretnie przedostał się do zamku, ten nie zorientowałby się i dalej atakował, tym samym strzelając sobie w kolano. Czemu on musi być tak strasznie uparty i się nie zgodzić... gdyby zgodził się na mój pomysł z tym, aby został z mamą, nic takiego nie miałoby miejsca, no ale nie, bo nie może mnie zostawić mnie samego... gdyby nie to, do tej sytuacji nigdy by nie doszło.
- Jeśli tego w tym momencie chcesz, to kim ja jestem, by ci odmawiać – odpowiedziałem, uśmiechając się delikatnie. W rzeczywistości nie za bardzo miałem na to ochoty, bo najchętniej to położyłbym się do łóżka, ale widziałem, że Miki miał ochotę na spędzenie czasu razem, a w tym momencie ewidentnie tego potrzebował.
- Zmęczonym po pracy mężczyzną, który może mieć ochotę na inne rzeczy – odparł, przyglądając mi się z uwagą.
- Mam ochotę na spędzenie czasu z moim aniołkiem – powiedziałem, dalej hardo trwając przy swoim.
- Więc zjedz, a ja zajmę się kąpielą – poprosił, całując mnie w czubek nosa i zaraz po tym zniknął na schodach.
Nie byłem do końca zachwycony z tego powodu, ale nie miałem innego wyjścia, jak tylko się z nim zgodzić. Czułem, że to jego zostanie w domu źle się skończy, ale po co mnie słuchać... może powinienem już teraz się przyznać? Tak zawczasu. Byłbym drugim podejrzanym, więc może udałoby mi się wziąć na siebie trochę tej ludzkiej nienawiści, na którą Mikleo nie zasługuje. Może i chciał mi pokazać, że wcale go to nie rusza, no ale ja doskonale wiedziałem, jak strasznie to przeżywa. I nie dziwiłem się mu ani trochę. Dlatego chciałem zrobić wszystko, by moja Owieczka mogła żyć w spokoju, na który zasługuje. Szkoda tylko, że nie chce współpracować.
Po zjedzeniu obiadu oczywiście po sobie pozmywałem, nie chcąc zostawiać wszystkiego na głowie mojego biednego męża. Jeszcze przy okazji nakarmiłem Cosmo, który merdając swoim ogonkiem prosił o jedzenie. Tyle dobrego, że zwierzaki są w domu, więc nie jest do końca sam. To nie to samo, co dzieci czy po prostu ludzie, ale ze zwierzakiem też porozmawiasz. No i jeszcze są te nasze małe kociaki, które w końcu wyglądają jak kociaki, a nie jak szczurki. Jeszcze trochę i Mikleo będzie miał przy nich trochę roboty, bo zaczną wychodzić z posłanka i zwiedzać świat, czyli naszą sypialnię.
- Wiesz, że bym się tym zajął? – zapytałem, podchodząc do męża, który był bardzo skupiony na przygotowaniu nam kąpieli.
- Wiem, ale robię to ja. A teraz bardzo proszę rozbierz się i wchodź do wody – poprosił, na co uniosłem brwi.
- Bardzo mnie prosisz, czyli bardzo nie możesz się doczekać, co? – zapytałem odrobinkę rozbawiony, podchodząc do niego i przytulając się do jego ciała. – Na pewno nie chcesz przenieść się na jakiś czas do zamku? Martwię się o ciebie – powiedziałem szczerze, całując go w policzek.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz