wtorek, 7 marca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo podobało mi się to, że Miki chciał i dać tylko jedno, proste zadanie, podczas kiedy on chce zrobić wszystko; wszystkie potrawy, tort, a nawet przygotować ozdoby, które ja mam później wywiesić. To jest zarówno jego syn, jak i mój, więc obowiązkami powinniśmy podzielić się po połowie. Kiedyś podświadomie mówiłem, że to tylko jego syn, bo Merlin ewidentnie miał mnie gdzieś, co chyba niezbyt podobało się Mikleo, no ale już się poprawiłem i mówię nasz, ale i tak jest on bardziej synem Mikleo niż moim. 
Tak niezbyt mi się chciało iść na ten spacer z Cosmo, tylko najchętniej poszedłbym spać, ale pies miał swoje potrzeby. Poza tym, pies to obowiązek i kiedy go przyprowadziłem do domu obiecałem, że się nim będę zajmował, to i właśnie to robię. Biedaczyna przez te kociaki jest trochę pomijany, zupełnie jak ja, więc dlatego tym bardziej trzeba się nim zająć. 
Kiedy wróciłem do domu, byłem padnięty i z tego, co zauważyłem nie tylko ja. W salonie w fotelu drzemał Mikleo, owinięty cienkim kocem. Dlaczego spał tu, a nie na górze w wygodnym łóżku, nie miałem pojęcia, mogłem się tylko domyślać. Westchnąłem cicho na ten widok wiedząc, że będę musiał go obudzić, mimo, że nie miałem do tego serca. Może uda mi się go przenieść do łóżka bez budzenia go...? Chociaż z tego co widziałem, to nie miało sensu, gdyż jeszcze był w codziennych ubraniach, nie w piżamie. 
Cosmo grzecznie położył się na swoim posłaniu w salonie dając mi tym samym znać, że nie chce iść na dwór. Postanowiłem go więc zostawić, nie widząc powodu, dla którego miałbym go wyganiać to zimno. Zrozumiał, że do naszej sypialni wchodzić nie może, a jak za bardzo się zbliży do kociaków, Coco już się nim tam zajmie. Podszedłem więc do Mikleo i łagodnie go zacząłem budzić. Chyba już dzisiaj sobie nie pogadamy o tym przyjęciu. Może jutro, jak wrócę z pracy? No jutro to już jest termin ostateczny, bo pojutrze już są urodziny, a my nawet prezentu nie mieliśmy...
- Owieczko, wstawaj – powiedziałem cicho, delikatnie gładząc go po kolanie. 
- Hmm? Co się dzieje? – wymamrotał, rozglądając się nieprzytomnie po pomieszczeniu. 
- Zasnąłeś na fotelu, skarbie. Czemu się nie położyłeś do łóżka? – zapytałem, gładząc go po policzku.
- Czekałem na ciebie – przyznał, przecierając oczy.  – Zrobić ci coś do jedzenia, picia? 
- Niczego nie potrzebuję. Przebierz się i idź do łóżka, ja zaraz do siebie dołączę – poprosiłem i pocałowałem go w policzek.
- Mieliśmy porozmawiać o przyjęciu – przypomniał mi, po czym ziewnął, będąc ewidentnie zmęczonym. I że on chce jeszcze rozmawiać... owszem, z chęcią omówiłbym kilka kwestii, jak chociażby to, co mam zrobić, ale chyba najpierw powinniśmy porozmawiać o prezencie. Ale to zaraz, dzisiaj prezent, jutro cała reszta, chyba, że jest tak zmęczony, że zaśnie po położeniu się do łóżka, wtedy porozmawiamy jutro. 
- Porozmawiamy, porozmawiamy, ale to jak już oboje będziemy w łóżku – obiecałem, uśmiechając się delikatnie. 
Mikleo pokiwał głową i zaraz poszedł na górę. Ja szybko się umyłem, upewniłem się, że zwierzaki mają dostęp do wody, wpuściłem Cosmo do pokoju Merlina i dopiero wtedy mogłem położyć się do łóżka. Myślałem, że Mikleo już śpi, bo kiedy wszedłem do naszej sypialni, miał zamknięte oczy. Wystarczyło tylko, że położyłem się obok niego, a on już otworzył oczy. Wyglądał jednak tak, jakby bardzo chciał położyć się spać i mu się nie dziwiłem, praktycznie przez cały dzień miał na głowie dzieci. 
- Myślałeś nad prezentem? – zapytałem cicho, pozwalając mu się do mnie przytulić i zaczynając go gładzić po tych cudownie miękkich włosach. Skoro jeszcze miał trochę tej siły, aby ze mną porozmawiać, to ją troszkę wykorzystam. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz