Mikleo wydawał się być znacznie bardziej rozluźniony, z czego nawet byłem zadowolony. Oznaczało to, że dobrze się nim zająłem, aczkolwiek wiedziałem, że to nie było to, na co miał ochotę, ale zawsze dzięki temu jest bardziej spokojny i zaspokojony. Nie był on tak w pełni zaspokojony i doskonale zdawałem sobie sprawę. Może gdybym tak dosyć regularnie go zaspokajał właśnie poprzez takie pieszczoty, będzie właśnie bardziej spokojny...? Oczywiście nasze życie seksualne nie będzie polegało tylko i wyłącznie na tym, że ja będę go pieścić, po prostu będę to robić wtedy, kiedy nie będę miał siły czy ochoty. Myślę, że to nie jest takie złe rozwiązanie, zwłaszcza, że no ostatnio nie mam ochoty na tak częste zbliżenia. Trochę się podroczyć, zawsze, ale jak już ma przyjść co do czego, to już tak niezbyt.
- Właściwie, to już zrobiłem obiad. Czekam tylko, aż sos się zagotuje i możemy już jeść – przyznałem, uśmiechając się delikatnie. Sądziłem, że do tej pory Yuki z Emmą i Merlinem już wrócą do domu. Trochę szkoda, że Misaki nie będzie z nami, ale teraz już nic z tym nie zrobię. Myślałem, że będzie chciała spędzić jak najwięcej czasu z Yukim, który na początku przyszłego tygodnia wróci do dalszego podróżowania. Dobrze, że chociaż wpadł na te kilka dni, Mikleo to bardzo dobrze zrobiło. Szkoda tylko, że jak przyszło co do czego, to wziął stronę mamy, a nie moją. Już od wczoraj byłem w stanie wrócić do pracy, no ale miałem przecież odpoczywać. Dzisiaj też mogłem już być w pracy. Coś sądziłem, że jednak zostanę zatrzymany w domu przez męża i syna.
- Co dobrego przygotowałeś? – spytał i nie czekając na odpowiedź zaczął zaglądać w garnki. I po co się mnie pytał, skoro sam sobie zaraz znajdzie odpowiedź, to ja nie wiem. – Ten dobry sos znowu zrobiłeś?
- Szybko i prosto się go robi, ostatnio wszystkim zasmakowało, więc nie za bardzo miałem ochotę eksperymentować – przyznałem, nie widząc żadnego problemu w tym, że jeszcze raz zrobiłem ten sam obiad. Miki z reguły stara się dbać o różnorodność, za co go podziwiam, no ale ile można wymyślać nowe potrawy? Jak ja zrobiłem coś raz, co mi nawet wyszło i zasmakowało wszystkim, to później robiłem to przy najbliżej nadarzającej się okazji. A jako, że ostatnio nie za często zdarza się mi się robić obiad, no to mogę swoje najbardziej popisowe dania powtarzać.
- Yuki będzie zaskoczony, jak bardzo wzrósł twój poziom gotowania – zażartował, odwracając się w moją stronę. Trochę pobytu nad wodą i niewinnych pieszczot, a mój Miki zachowuje się jak zupełnie ktoś inny.
- Jak dla mnie pozostał niezmienny. Po prostu robię zjadliwe rzeczy – przyznałem, wzruszając ramionami. Nie było to wspaniałe dzieło sztuki, jakie niejednokrotnie potrafił wyczarować mój Miki, a po prostu coś, co dało się zjeść. I tyle.
- Nie doceniasz się – odparł, podchodząc do mnie i zarzucając mi ręce na kark. – Chciałbym, żebyś w końcu spojrzał na siebie tak, jak ja patrzę na ciebie – dodał, kiedy położyłem swoje dłonie na jego biodrach, przysuwając bliżej siebie.
- A ja chciałbym, żebyś w końcu dostrzegł, że nie jestem nikim wielkim – skwitowałem, całując go w czubek głowy. – Następnym razem, jak będziesz miał ochotę na zbliżenie, daj mi znać. Wiem, że nie zawsze mam ochotę na to samo co ty, ale zawsze mogę ci pomóc – dodałem, gładząc go po policzku. Martwiło mnie, że za mało dbał o siebie, a za bardzo o mnie, bo później i mnie się to udzielało, kiedy zaproponowałem spacer zamiast spokojnego leżenia w łózko. Pomyślałem o sobie, zamiast o nim, a tak być nie może.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz