czwartek, 30 marca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo przestraszony jego słowami ruszyłem w głąb jaskini, by zająć miejsce naprzeciw niego. Wyglądał... cóż, niezbyt dobrze. Chyba miał małe starcie z potworem i dostał niezłe lanie, ale nie było to nic zaskakującego, przynajmniej z tą wiedzą, którą ja posiadam. Cóż, najważniejsze, że w końcu go znalazłem i może uda mi się przywrócić Mikleo, a jak nie, to może zwabię go do zamku, gdzie pomoże mi Lailah. Patrząc na jego stan, nie będę miał z tym większego problemu, a Mikleo przecież nadal nim był, wpływając na jego akcje bardziej niż jest sobie to w stanie wyobrazić. 
- Zabijesz mnie tak samo, jak tych strażników, których obroniłeś? – zapytałem, patrząc na niego spod przymrużonych oczu. Nie przepadałem za nim, zawsze potrafił wybudzić tego złego, ale dzisiaj wątpiłem, że to się mu uda. Chyba, że naprawdę mocno na mnie wpłynie, ale trochę w to wątpiłem. On był zmęczony i ranny, ja byłem zmęczony i głodny, więc dzisiaj raczej sobie do gardeł nie skoczymy.
- Chyba dzisiaj bardzo chcesz umrzeć – syknął, wykonując ledwo widoczny ruch. Chyba chciał mi coś zrobić, ale rany okazały się bardziej poważniejsze niż początkowo stwierdził.
- Oszczędzaj siły, niepotrzebnie męczysz Mikleo. Przyszedłem tutaj do ciebie, bo mam propozycję – powiedziałem spokojnie, opierając głowę o zimną, nieregularną i strasznie niewygodną ścianę jaskini. Jak on może tutaj przebywać, to nie mam pojęcia, ale mnie zaraz zaczęłoby wszystko boleć. – Musimy sobie pomóc nawzajem.
- Ja nic nie muszę - burknął, chcąc wstać z ziemi, ale tak niezbyt mu to wyszło. Normalnie bym się tym nie przejął, ale to było ciało należące do mojego męża. To on później będzie przez to cierpiał, nie ten pasożyt. 
– Wiesz, że nie dasz mu rady sam, a prędzej czy później sam cię dopadnie. Możliwe, że jestem w posiadaniu broni, która jest w stanie go zabić. Nie mamy tylko kogoś, kto byłby na tyle szybki i zwinny, by sobie do niego zbliżyć i wbić mu ją w serce – tu trochę zacząłem blefować, bo nie miałem pojęcia, czy ta broń zadziała. Ale jeżeli tak, to do jej użycia potrzebowałem demona, który znacznie lepiej wykorzystywał ciało Mikleo pod względem walki. Tylko czy po walce by mi go oddał...? Tego właśnie najbardziej się obawiałem, a gdybym miał wybierać pomiędzy nim, a Mikleo, rzecz jasna wybrałbym Mikleo.
– Mam wrażenie, że nie mówisz o nim – demon zmrużył podejrzliwe swoje oczy. 
– Bo nie mówię. Mówię o tobie – wyjaśniłem spokojnie, zerkając w stronę wyjścia. Powinienem powoli zabierać się do powrotu i przespać się na godzinę czy dwie, nim zacznę z Lailah omawiać plan działania. No i przygotować małe pułapki na demona. Tak na wszelki wypadek. 
– To już nie chcesz go odzyskać? 
– Oczywiście, że chcę. Ale jeżeli nie zajmiemy się tym lewiatanem, dalej będzie w niebezpieczeństwie. Nie tylko on, ale i my wszyscy – wyjaśniłem, podnosząc się z ziemi. – Zastanów się nad tym i przyjdź do pałacu. Najpierw jednak trochę się podlecz, nie chciałbym, by przez twoją głupotę Mikleo później cierpiał – dodałem, opuszczając jaskinię.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz