Uważałem to za bardzo głupi pomysł, aby poszedł do koszar, rozmawiać z szefem na pewno szef będzie chciał coś w zamian i albo będzie musiał dłużej przebywać w pracy, aby odrobić ten dzień, albo co gorsze szef będzie chciał, aby zaczął chodzić na nocki. Z dwojga złego wolałbym tę pierwszą opcję, niech już będzie troszeczkę dłużej w pracy, aby niech nie pracuje na nocki, bo ja tu chyba zwariuję, czekając na niego.
- Wróciłem - Usłyszałem tak dobrze znany mi głos, nareszcie mogąc odetchnąć z ulgą. Wiedząc, że jest cały i zdrowy.
- Jak dobrze, że nic ci się nie stało - Wyznałem, podchodząc do niego, aby mocno się przytulić.
- Przecież mówiłem ci, że nie ma się o co martwić - Odpowiedział, mimo wszystko przytulając mnie do siebie, pozwalając mi się odrobinkę zrelaksować, czując, że jest mi to teraz potrzebne jak nic innego na tym świecie.
- I co zdołałeś się dogadać z szefem? - Dopytałem, chcąc już wiedzieć, jaki jest wynik końcowy tego udania się do koszar, który wciąż uważam, że jest bezsensowny, ja naprawdę bym sobie świetnie poradził sam, a on nie musiałby nic odrabiać.
- Szef zgodził się pod jednym warunkiem - I tu już ciśnienie mimowolnie mi podskoczyło, niech jeszcze zaraz mi powie, że będzie musiał pracować na nocki, a już na pewno oszaleje.
- Będę musiał przez kilka najbliższych dni przebywać w pracy trochę dłużej - Gdy to powiedział, westchnąłem cicho, tego właśnie mogąc się spodziewać, w końcu trzeba odpracować nieobecność w pracy i tak dobrze, że nie będzie pracował na noc, co nie zmienia faktu, że sam w tym domu oszaleje, czekając na każdy jego powrót do domu.
- Skoro tylko w taki sposób możesz to odpracować, niech już będzie - Nie dyskutując już na ten temat, stałem tak przy nim jeszcze chwilę, ciesząc się tą dobrze znaną mi bliskością męża.
- Mamo, tato wszystko w porządku? - Słysząc pytanie córki, odsunąłem się od męża, odwracając w stronę naszej małej dziewczynki.
- Tak, nic się nie dzieje księżniczko, choć na chwilę do kuchni, musimy porozmawiać - Odezwał się Sorey, zdejmując płaszcz z ramion, zawieszając go na wieszaku, nim ruszył do kuchni, opowiadając córce swoje plan na ich wyjazd, który oczywiście jej się nie spodobał.
- Ja nie chcę wolę zostać tu z tobą - Powiedziała, patrząc na twarz tatusia.
- Misaki u babci będziesz bezpieczna, a gdy tylko wszystko się uspokoi, wrócimy po ciebie i Merlina - Odpowiedział, a mimo to Misaki nie chciała dać się przekonać i w taki właśnie sposób trwało to znacznie dłużej noc mogliśmy przypuszczać. Na nasze szczęście Misaki w końcu się ugięła, zgadzając na pomysł taty, idąc z nim nawet grzecznie się spakować, mi pozostawiając Merlina, którego musiałem spakować i wytłumaczyć, że idzie do babci, z czego bardzo się ucieszył, uf na szczęście z nim było zdecydowanie prościej niż z Misaki.
Na szczęście wszystko poszło w miarę sprawnie i już po godzinie mogliśmy odetchnąć, kładąc dzieci do łóżka, naturalnie czytając im książkę na dobranoc i o ile z Merlinem szybko poszło tak Misaki, zasnąć nie chciała, przez cały czas bojąc się, że jej tatusiowi coś się stanie, biedna za bardzo się martwi, mimo że to moje zajęcie.
- Udało się - Odetchnąłem z ulgą, wychodząc z pokoju, małej mając już dość tego dnia, a to dopiero początek każdy następny dzień będzie dla mnie jeszcze gorszy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz