Odwzajemniłem uśmiech oczywiście wiedząc, że miałem rację. Zawsze miałem rację w takich sprawach, no ale po co się mnie słuchać, skoro wszystko można zrobić samemu... mam nadzieje, że Miki w końcu nauczy się, że nie musi wszystkiego robić sam, bo od czegoś ma mnie. Może i jestem padnięty, ale dla mojej rodziny zawsze znajdę chwilę, by spędzić z nimi czas, lub by jej pomóc. Jestem w końcu do tego zobligowany, to po pierwsze, a po drugie zrobiłbym dla nich wszystko, bo byli dla mnie wszystkim.
- Mam nadzieję, że następnym razem się mnie posłuchasz – odparłem, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Przecież zawsze się ciebie słucham – powiedział niewinnie, by zaraz później połączyć nasze usta w delikatnym pocałunku. – Idziemy do łóżka?
- Jak jesteś zmęczony, to idź, później do ciebie dołączę – odparłem wiedząc, że się mu to niezbyt spodoba, no ale za bardzo wyjścia nie miałem.
- A ty nie jesteś zmęczony? – zapytał, patrząc na mnie z niezrozumieniem.
- Jestem, ale wiesz, kto nie jest zmęczony? Cosmo, bo nie był na spacerze – wyjaśniłem, odsuwając się od niego.
- Chcesz iść o tej porze na spacer? – spytał z niedowierzaniem.
- Kiedy przyprowadziłem go do domu obiecałem, że się nim zajmę i to właśnie robię. Zajmuję się nim – wyjaśniłem, biorąc do rąk smycz, na co pies zareagował natychmiastowo. Dwie sekundy i już był przy mnie, wesoło merdając swoim puchatym ogonkiem.
- Jak raz nie pójdzie, nic mu się nie stanie...
- No tak, ale spójrz w te ślepka i powiedz mu, że nie idziemy na spacer. No nie powiesz mu tego. Wrócę za jakąś godzinkę, może dwie, więc nie musisz na mnie czekać. Lepiej idź spać, jutro czeka cię ciężki dzień – poprosiłem, zapinając smycz do obroży psa i skierowałem się do korytarza, gdzie zaraz ubrałem płaszcz i włożyłem buty.
Byłem padnięty, owszem, ale pomimo zmęczenia zabrałem Cosmo na standardowy spacer. Jeszcze jutro będę musiał znaleźć chwilę na wyjście z nim, tylko kiedy? Rano znów będę musiał wcześnie wstać i rozwiesić te wszystkie ozdoby, a później przez cały dzień będę służyć gościom, wieczorem trzeba będzie posprzątać i tym samym wychodzi na to, że znów będę musiał wyjść z nim w nocy. Wychodzi na to, że wyśpię się dopiero w przyszłym tygodniu, kiedy będę miał wolne w niedzielę. Trochę będę musiał do tego czasu poczekać... obym wytrwał, bo z tego co czuję, to może być ciężko.
Po niecałych dwóch godzinach wróciłem do spokojnego domu. Miki wyjątkowo nie czekał na mnie w fotelu w salonie, a pewnie spał w sypialni. I bardzo dobrze, wystarczy, że ja chodzę zmęczony, on już nie musi. Wziąłem szybką kąpiel i od razu poszedłem do łóżka, gdzie natychmiast wtuliłem się w ciało śpiącego męża, który wyjątkowo był cudownie ciepły. Pewnie zdążył się troszkę nagrzać leżąc pod kołderką, podczas kiedy ja chodziłem z psem po lesie. Wystarczyło jednak, że tylko ostrożnie się do niego przytuliłem, a on już się obudził, odwracając się w moją stronę.
- Wybacz – wyszeptałem, całując go w ucho.
- Późno wróciłeś. Może ja jutro rozwieszę ozdoby? – zaproponował, otwierając szerzej swoje oczy.
- Ustaliliśmy, że ja to zrobię. Nie martw się o mnie, Owieczko, tylko śpij. Dobranoc – dodałem, całując go w czubek nosa.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz