Słysząc wypowiedz męża, zastanowiłem się chwilę nad jego propozycją, analizując za i przeciw temu pomysłu, dobrze byłoby na jakoś czas stąd zniknąć dla bezpieczeństwa dzieci, ale coś czuję, że mój mąż nie opuściłby domu razem z nami, a samego go tu na pewno nie zostawię.
- Nie tato nie możemy zostawić cię tu samego - Nim zdążyłem mu odpowiedzieć, Misaki jajo pierwsza odezwała się do Soreya, nie mając zamiaru go opuszczać. A więc wszystko było już jasne, nigdzie się nie wybieramy i czy mu się to podoba, czy też nie, nie pozbędzie się nas z domu. Może i grasuje tu jakiś morderca, którego trzeba się bać, jednak ani ja, ani dzieci nie moglibyśmy spać. Wiedząc, że on jest tu sam a my tam.
- Zgadzam się z Misaki, nigdzie się nie wybieramy, jeżeli ty nie idziesz z nami - Odparłem, patrząc na twarz męża, stanowczo trzymając się zdania naszej córeczki, która tak jak i ja nie chciała zostawić tatusia samego.
- Owieczko dobrze wiesz, że ja nigdzie iść nie mogę, muszę pracować a ty i dzieci bylibyście bezpieczni - Odezwał się, patrząc na mnie błagalnie, oczekując mojej zgody, która nigdy nie nadejdzie, nie ma opcji, abym się zgodził, nie tylko zresztą ja, dzieci też mają tu coś do powiedzenia.
- Wytłumacz to naszej córce - Postanowiłem, że to on ma ją przekonać do tego pomysłu, w końcu sam na to wpadł, zapewne myśląc, że to genialny pomysł, a skoro taki genialny jest niech sam się jej tłumaczy.
Sorey zrobił to, co mu zaproponowałem, starając się przekonać dziecko do zmiany zdania. Co przyznam, cóż nie do końca mu wyszło. Misaki zdania zmienić nie chciała, bo przecież nie zostawi swojego tatusia, którego musi pilnować.
Słysząc to, nie wtrącałem się mimo spojrzenia Soreya, niw pomogę mu nie tym razem.
Sorey w końcu musiał się poddać, odpuszczając ten dla niego i córki nie do przejścia temat, to tak jakby oboje rozmawiali ze ścianą, która w ogóle słuchać nie chce.
- Dlaczego mi nie pomogłeś? - Zapytał, podchodząc do mnie, zabierając mi z dłoni ścierkę, najwidoczniej samemu chcąc umyć naczynia po swoim obiedzie. Jaki on uparty gorzej nawet ode mnie.
- A dlaczego bym miał? To ty wpadłeś na ten genialny pomysł nie ja, z resztą popieram zdanie Misaki, nie możemy zostawić cię samego, to byłoby nie w porządku, jesteśmy rodziną i zawsze beż względu na wszystko trzymamy się razem - Odpowiedziałem, patrząc na zrezygnowaną twarz męża. On już wie, że nie wygra, dla tego jedyne co mu zostało to ciężkie westchnięcie, które i tak niczego nie było w stanie zmienić.
- I bądź tu człowieku dobry - Burknął pod nosem, myjąc talerz, delikatnie powiem, bawiąc mnie swoim zachowaniem, on to jednak jest jak dziecko, kochany a czasem głupiutki, a i tak mimo to kocham go nad życie i nic bym nie zmienił.
- Oj nie złość się na żadne z nas. Kocham cię, wiesz? A rodzina trzyma się razem, a Misaki będąc u babci, będzie jeszcze bardziej się o ciebie martwiła, dla tego powinniśmy tu pozostać, aby dzieci nie musiałby się o ciebie martwić ani ja rwać włosów z głowy ze stresu - Wyznałem, całując delikatnie jego policzek.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz