poniedziałek, 13 marca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Jak zwykle uważałem, że zarówno dzieci, jak i Mikleo przesadzali. Przecież nie zrobiłem nic wielkiego, tylko bardzo proste danie. Jak już trzeba było kogoś chwalić, to Mikleo, za jego dania i za to, że ze mną wytrzymuje, bo ja bym pewnie nie dał rady. To po pierwsze, a po drugie dlaczego on zmywa? Skoro to ja przygotowałem obiad i nabrudziłem, to i ja powinienem posprzątać, czemu on nigdy nie potrafił tego zrozumieć? Zwłaszcza, że ostatnio niewiele robiłem, większość czasu odpoczywając, czego pilnowali Mikleo i Yuki. Oni czasem mieli za dużo wolnego czasu, że tak cały czas mnie pilnowali. 
- Pochwały nie powinny być kierowane do mnie, a do Sebastiana. To jego przepis, ja go tyko wykonałem i dodałem tam dwie rzeczy od siebie – powiedziałem, dalej nie chcąc przyjąć komplementów, gdyż doskonale wiedziałem, że na nie nie zasługuję. 
- Niektórzy nie potrafią ugotować czegoś z przepisu, a tobie to wyszło fenomenalnie – przyznał, a ja poczułem się jakoś dziwnie po jego słowach. Naprawdę nie zasługiwałem na takie pochwały. 
- Przesadzasz. Jak ty byś to zrobił, to wyszłoby arcydzieło  - stwierdziłem, podchodząc do niego i chwytając jego nadgarstki, by zaprzestał tego zmywania. – A teraz bardzo proszę zostawić ten zlew. 
- Ty zrobiłeś obiad, ja po nim posprzątam – powiedział, nie za bardzo chcąc się odsunąć. 
- Wolałbym, abyś zajął się Merlinem. Na mnie jest cały czas obrażony po tym, jak na niego nakrzyczałem – powiedziałem, zerkając na Merlina, który bawił się w salonie z Cosmo. Na razie jeszcze nam nigdzie się nie przeteleportował, i całe szczęście, bo jeżeli znowu by to zrobił... nie ręczyłbym za siebie. 
- Mówiłem ci już, że za bardzo przejmujesz się wszystkim innym, a za bardzo sobą? – zapytał, w końcu odsuwając się od zlewu. 
- Nie, nie kojarzę, byś tak mówił. Daj spokój, przecież nic złego się nie dzieje – powiedziałem, całując go w policzek. 
Reszta dnia minęła nam zdecydowanie za bardzo spokojnie. Ja trochę posprzątałem dom, a Mikleo zajął się naszym wielce obrażonym na mnie synem. Od kiedy nie pracuję mam wrażenie, że mam strasznie dużo czasu. Wcześniej od razu po powrocie jadłem obiad, trochę pomagałem Mikleo w domu i przy dzieciach i zaraz po tym kładłem się spać. Aż tak dziwnie mi było, kiedy tak zrobiłem wszystko, miałem multum czasu i jeszcze byłem nawet wyspany. Tak się nawet trochę zacząłem nudzić. 
- Masz chwilę? – usłyszałem głos Yukiego, kiedy siedziałem na kanapie i czytałem książkę, próbując jakoś zabić czas. 
- Mam bardzo dużo chwilek. Coś się stało? – zapytałem, odkładając książkę na bok, by poświęcić najstarszemu synowi całą swoją uwagę. 
- Nic się nie stało, po prostu zastanawiam się, czy nie miałbyś ochoty na mały trening. Chyba, że nie czujesz się na siłach – dodał szybko, na co westchnąłem cicho. Raz mi się troszkę w głowie zakręciło i od razu wszyscy mnie niańczą i przypominają mi, jak słaby w porównaniu do nich jestem. 
- Czuję się bardzo dobrze. I to na tyle dobrze, że jestem pewien, że cię z łatwością sprowadzę do parteru – powiedziałem, będąc naprawdę pewien swego. Minęło trochę czasu, od kiedy ostatni raz z nim ćwiczyłem, więc pewnie mnie czymś zaskoczy, podobnie jak ja jego, bo w końcu muszę ćwiczyć codziennie przed rozpoczęciem patrolu. 
- Chciałbyś, staruszku – te słowa trochę mnie do działania zmobilizowały. Może i jestem stary, ale nie oznaczało to, że tak łatwo mnie można pokonać...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz