To było strasznie urocze, że moja Owieczka się o mnie martwiła, ale też to było zupełnie niepotrzebne. Z tego co mi wiadomo było, to ten ktoś, albo coś, atakował w nocy, a ja mam jedynie patrole na dzień, więc nic złego mi się nie mogło stać. Poza tym, patrole zawsze odbywały się parami bądź trójkami, więc nigdy nie będę sam. Najbardziej narażony byłem, gdybym miał nocne patrole, i gdyby nie Miki, pewnie właśnie zmieniłbym godziny pracy. Im szybciej go złapiemy, tym lepiej dla nas wszystkich, no ale Mikleo chyba by mnie zabił, gdybym powiedział mu, że chcę pracować na nocki. Już teraz się mu nie podoba to, że dłużej zostawałem, a przecież zostawałem o tej bezpiecznej porze dnia...
Dzisiaj, poza znalezieniem dwóch kolejnych zmasakrowanych ciał, nic takiego się nie wydarzyło. Żadnych śladów, żadnych podejrzanych... no nic. Martwiły mnie tylko te dwie ofiary, do tej pory na jedną noc przypadała jedna. I po co mu te wszystkie wątroby, serca, czy inne organy...? Albo może nie chciałem wiedzieć, zwłaszcza, że bardzo często wszystko wskazywało na to, że te brakujące części ciała były wygryzione. Może to jednak mieliśmy do czynienia z czymś, nie z kimś...
- Wróciłem! – oznajmiłem, kiedy przekroczyłem próg domu i zamknąłem za sobą drzwi. Troszkę byłem zmęczony, bo jednak troszkę więcej czasu spędziłem w pracy, a jeszcze w dodatku niczego nowego się nie dowiedzieliśmy, czyli to tak, jakbym stracił bezpowrotnie czas. Może jutro będzie bardziej owocny dzień...
Ledwo zdążyłem zdjąć buty i płaszcz, a Mikleo już znalazł się przy mnie i rzucił mi się na szyję. No takiego przywitania to ja się nie spodziewałem... przywitał mnie tak, jakby nie było mnie w domu minimum tydzień. Musiał być strasznie poddenerwowany przez cały dzień, co pewnie odbiło się na dzieciach. A może jednak nie powinienem go informować o tym wszystkim, bo teraz już zawsze będzie taki zdenerwowany.
- Witaj w domu. Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? – zapytał, odsuwając się ode mnie i uważnie się mi przyglądając.
- Oczywiście, Owieczko, przecież obiecałem ci, że wszystko będzie w porządku – powiedziałem, uśmiechając się do niego uspokajająco.
- Odgrzeję ci obiad, na pewno jesteś głodny. I zaraz mi o wszystkim opowiesz – poprosił, prowadząc mnie do kuchni.
- Nie ma o czym opowiadać. Tylko nowe ofiary, żadnych śladów, świadków... nic – wyjaśniłem, idąc za nim. – Cześć, księżniczko – dodałem, kiedy dostrzegłem naszą córeczkę siedzącą przy stole.
- Cześć, tato. Czemu wróciłeś dzisiaj tak późno? – dopytała, odwracając się w moją stronę.
- Trochę więcej mam ostatnio pracy. Lepiej mi opowiedz, co tam w szkole – dopytałem, chcąc odwrócić jej uwagę od mojej pracy. Do dzieci jeszcze nie docierały takie okropne wieści i lepiej, aby tak pozostało. Jeszcze zacznie się bać, a tego bym nie chciał. Była tylko dzieckiem, więc nie powinna się przejmować takimi rzeczami.
Reszta wieczoru minęła mi miło, choć bardzo szybko. Ledwo zjadłem obiad, a już musiałem kłaść Misaki spać. Jak się okazało, Merlin już spał, więc nawet nie miałem jak się z nim przywitać. Cóż, jemu to tam chyba rybka, ale ja mimo wszystko wolałbym się zobaczyć z własnym synem, nawet jeżeli ten za mną nie przepada.
- Na pewno musisz dłużej przebywać w pracy? Albo w ogóle? Martwię się o ciebie, to zbyt niebezpieczne – usłyszałem za sobą, kiedy doprowadzałem swoją twarz do względnego porządku.
- Odchodząc nie rozwiążę problemu i dalej będziecie w niebezpieczeństwie. Owieczko, uważam na siebie, nie masz o co się martwić – powiedziałem, uśmiechając się do niego w lustrze. Narażam się najbardziej i jednocześnie jestem najmniej zestresowany. – Przygotować ci może kąpiel na rozluźnienie? – dopytałem nie tylko dlatego, by go uspokoić, ale i by spędzić z nim czas. Nie będę go w najbliższych dniach miał wiele, dlatego chciałem wykorzystać dla niego każdą wolna chwilę, zwłaszcza, że zdecydowanie tego potrzebuje.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz