Zaspany usłyszałem głos Yuki'ego, który wybudził mnie z przyjemnego snu, ostatnio tylko w śnie dostaje przyjemności, których mi brakuje, nie mogę jednak narzekać, dobrze wiedziałem, na co się pisze, zgadzając się na ślub z człowiekiem, oni w pewnym czasie tracą ochotę na przyjemności, a ty musisz się po prostu do tego przyzwyczaić.
- Yuki? Co się dzieje? - Zapytałem, cicho ziewając, musząc zakryć dłonią usta.
- Chodź do kuchni, wydaje mi się, że tata nie czuje się najlepiej - Po tych słowach westchnąłem cicho, wstając z łóżka, od razu idąc do miejsca wskazanego przez mojego syna.
- Co się dzieje? - Zapytałem w miarę cicho, nie chcąc obudzić śpiącej wciąż Emmy.
- Nic mi nie jest, muszę iść do pracy - Po tych słowach uśmiechnął się niemrawo, wstając z krzesła, prawie że się przewracając. Co za głupek, czy on naprawdę ma mnie za ślepego albo głupiego? Ja widzę a wzrok mam bardzo dobry i dlatego wiem, że coś się z nim złego dzieje.
- Ty chyba dziś nigdzie nie pójdziesz - Odparłem, pomagając mu usiąść na krześle, przez cały ten czas uważnie mu się przyglądając.
- Nie mogę wsiąść sobie wolnego, muszę iść dziś do pracy, mam swoje obowiązki - Na te słowa westchnąłem cicho, mając ochotę strzelić mu w łeb. Jaki on jest tępy i, że ja oddałem rękę takiemu głupkowi.
Rany, kocham go nad swoje życie, ale czasem wkurza mnie jego podejście do zdrowia, na Boga on jest człowiekiem i musi zacząć o siebie lepiej dbać, bo jeśli tego nie uczyni i umrze, to obiecuję, że wyciągnę go z grobu i zrobię mu krzywdę.
- Chcesz dyskutować ze mną na ten temat? - Zapytałem, marszcząc gniewnie brwi, przyglądając mu się uważnie.
Sorey nie odpowiedział mi na to pytanie, próbując wstać, znów się chwiejąc, tym razem prawie się przewracając.
- Dość tego, Yuki pomóż mi zaprowadzić tego upartego osła do łóżka - Poprosiłem, wiedząc, że sam sobie nie poradzę z zaciągnięciem męża do łóżka.
Yuki na moją prośbę zareagował natychmiastowo, pomagając mi zaprowadzić tatę do łóżka, który troszeczkę sobie ponarzekał, finalnie poddając się mojemu przymusowi, leżenia w łóżku naprawdę się o niebo martwiąc. A co jeśli będzie chory? Albo gorzej trafi do szpitala przez swoje chore serce? Oby tak się nie stało, nie przeżyje, jeśli coś się mu stanie.
- Mamo, czy z tatą wszystko dobrze? - Na to pytanie westchnąłem cicho, wychodząc z pokoju za Yukim.
- Tata przez swoje serce czasem nie czuje się najlepiej, problem w tym, że o siebie nie dba, a ja mam wtedy pracy za dwóch - Przyznałem zgodnie z prawdą, zamykając za sobą drzwi, zerkając na syna, który martwił się o swojego tatę. - Nie martw się o niego, nic mu nie będzie, ja się nim zaopiekuję - Uspokoiłem naszego syna, idąc do kuchni, gdzie jak zawsze postanowiłem zabrać się do pracy. Śniadanie to podstawa a im nas więcej, tym więcej jedzenia musiałem przygotować, na szczęście z tym pomógł mi nasz najstarszy syn, który opowiadał mi, o tym, co zwiedzili i ile dowiedział się o swoich biologicznych rodzicach, którzy zostali zabici przez heliona, współczując mu, rozmawiałem z nim o jego biologicznej rodzinie i wspólnych przygodach z Emmą, których mu troszeczkę zazdrościłem, robiąc wspinanie posiłek, przez cały czas myśląc o moim mężu, który musiał odpocząć bardzo porządnie przed powrotem do pracy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz