niedziela, 5 marca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Zaspany patrzyłem na męża, jeszcze przez chwilę nim kiwnąłem delikatnie głową, kładąc głowę na poduszce. I niby zmęczony nie byłem, a jednak zasnąłem szybciej, niż w ogóle podejrzewałem. Najwidoczniej po poprawieniu listy stałem się spokojniejszy, najwidoczniej taka drobnostka zaprzątała porządnie moją głowę, ja to naprawdę znajdę problem tam, gdzie go nie ma.

Obudziłem się kilka godzin później, słysząc głos mojego malutkiego synka, który wspinał się na łóżko, zwracając tym moją uwagę.
- Dzień dobry maluchu - Przywitałem się, pomagając mu, wspiąć się ma łóżko.
- Mama głodny jestem - Na te słowa zareagowałem delikatnym kiwnięciem głowy, bez narzekania podnosząc się do siadu, rozciągając leniwie, nim wstałem z łóżka, zabierając mojego malucha ze sobą do kuchni, stawiając go na podłodze.
- Na co ma ochotę mój mały książę - Zapytałem, głaszcząc chłopca po głowie.
- Kanapki z kremem czekoladowy - Zawołał, nie mając zbyt wielkich wymagań, no i to się szanuje, szybkie śniadanie z ciepłym mlekiem, które po chwili było gotowe, mój synek od razu rozpromienił się, zaczynając zajadać się śniadaniem, które najwidoczniej bardzo mu smakowało. Tak niewiele pracy a tyle szczęścia.
Uśmiechając się łagodnie, zabrałem się do pracy, co jakiś czas zerkając na synka, który grzecznie siedział przy stole, zajadając się kanapkami, po raz pierwszy w życiu nie brudząc wszystkiego dokoła, mój mały dzielny synek, jestem z niego taki dumny.
Zajmując się domem i dzieckiem, nawet nie zwróciłem uwagi na czas, który mówi mi, że najwyższa pora pójść po Misaki.
W lekkim pośpiechu ubrałem Merlina, idąc po Misaki która niecierpliwie czekała już na mnie z widocznym niezadowoleniem.
- Przepraszam słonko, już jestem - Przywitałem się z córeczką, całując ją w czubek głowy, poprawiając nastrój dziewczynki.
- Nic się nie stało, wracajmy do domu, jest mi zimno - Odezwała się, chwytając moją dłoń, grzecznie wracając do domu, opowiadając mi o dniu spędzonym w szkole i ozdobach świątecznych, za które pochwaliła ją pani, no i tak powinno być, trzeba doceniać pracę dziecka, przynajmniej w tej szkole szanują dziewczynę i traktują jak normalnego człowieka, nie patrząc, na jakiej to orientacji są jej rodzice.
- Cieszę się, że dzień w szkole był miły - Odezwałem się, po powrocie do domu pomagając dzieciom zdjąć ubrania, zapraszając do kuchni, gdzie nałożyłem im jeszcze ciepły obiad. Pilnując, aby wszystko zostało zjedzone, nim każde z dzieci pobiegło do swojego pokoju, zajmując się najpewniej zabawą lub nauką, dając mi czas na odpoczynek, który wykorzystałem na szybkie sprzątanie kuchni i nareszcie mogłem sobie usiąść i poczytać książkę przynajmniej do powrotu mojego męża który miał ze sobą wszystkie zakupy.
- Cześć kochanie - Przywitałem się z moim ukochanym mężem, zabierając od niego zakupy, zanosząc wszystko do kuchni, stawiając zakupy na stole.
- Dzień dobry owieczko - Przywitał się, już rozebrany podchodząc do mnie, całując w policzek. - Jak upłynął ci dzień? - Dopytał, pomagając mi wypakować wszystkie zakupy na stół.
- Dobrze, Merlin był dziś bardzo grzeczny i nawet nie kłócił się z siostrą. A jak tobie minął dzień w pracy? A właśnie, zanim mi odpowiesz, Misaki powiedziała mi, że jutro jest u niej zebranie w szkole, chcesz iść czy mam iść ja? - Dopytałem, zerkając na męża, nie mając problemu z pójściem na zebranie dziecka, chociaż przyznam wolałbym, aby szedł mój mąż.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz