niedziela, 5 marca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Na słowa mojego męża westchnąłem cicho, nie będąc pewien, czy się cieszyłem, bo w końcu przydaję się do czegoś, czy też wręcz odwrotnie, bo jako rodzic będę kojarzony z tymi gorszymi, nieprzyjemnymi rzeczami, jak szkoła i nauka. Nie powinienem jednak narzekać, w końcu to też moje dzieci, którymi powinienem się zająć. Nie było mnie cały dzień, a jak już wróciłem, to kotki im w głowie, więc może teraz posłuchają starego ojca... 
- Pomogę, ale na przyszłość powinieneś być bardziej stanowczy. Dzieci powinny słuchać zarówno ciebie, jak i mnie – powiedziałem, popijając gorącą herbatę. Najpierw musiałem się trochę rozgrzać, w końcu na zewnątrz było bardzo zimno i trochę mi się zmarzło. Za to Cosmo był bardzo zadowolony i teraz leżał przy moich nogach, ewidentnie troszkę padnięty. Poszliśmy na spacer do lasu, gdzie go spuściłem ze smyczy i pozwoliłem się mu troszkę wyszaleć. 
- Ktoś musi być tym dobrym rodzicem – skwitował, uśmiechając się do mnie głupkowato. – Zresztą, Misaki sama powiedziała, że chce, byś to ty jej pomógł, nie ja. Nie zastąpię jej przecież ukochanego tatusia – dodał, ewidentnie próbując mi mnie pocieszyć. Faktycznie, pojawienie się tych kociaków troszkę namieszało mi w życiu, co niezbyt mi się podobało. Wszystkim zawróciły w głowie, włącznie z Mikleo. Szczerze, to nawet się cieszyłem na to przyjęcie urodzinowe Merlina, bo może w końcu posłucham o czymś innym niż kotki. 
- Ukochany tatuś chyba ustąpił miejsca słodkim kotkom – bąknąłem, półżartem półserio. 
- Za bardzo bierzesz to do siebie – odezwał się, stając za moimi plecami i kładąc swoje dłonie na moich ramionach. – To chwilowe zauroczenie kociakami potraktuj jako mały urlop od dzieci. 
- Gdyby to był faktycznie urlop, bez problemu mógłbym z niego i z ciebie korzystać – odparłem, dopijając herbatę. W końcu była dosyć późna godzina, a Misaki dalej miała do wykonania zadania domowe. No i jeszcze idę jutro na tę nieszczęsną wywiadówkę, więc chciałbym się położyć wcześniej spać, bo w nocy kociaki na pewno nas rozbudzą. Chyba, że Coco calutką noc spędzi przy nich, ale trochę w to wątpiłem. 
- I na to przyjdzie czas – odpowiedział, chyba odrobinkę rozbawiony moimi słowami. – Co ci przygotować na kolację? – dopytał, zabierając ode mnie już pusty kubek. 
- Nic nie musisz mi przygotowywać, Owieczko, nie jestem głodny, zjadłem przecież niedawno obiad – przyznałem, wstając z krzesła. 
- I znając ciebie zjadłeś tylko obiad, a to za mało. Jesteś dorosłym facetem, powinieneś jeść znacznie więcej – Miki oczywiście za bardzo się o mnie martwił. 
- Jem tyle, ile mój organizm uważa za słuszne, kochanie. Skorzystaj z wolnej chwili i sobie odpocznij – poprosiłem go wiedząc, że dzisiaj troszkę mógł być zmęczony przez tę kocią pobudkę w nocy.
Myślałem, że Misaki będzie troszkę negatywnie nastawiona do nauki, ale kiedy tylko zjawiłem się w jej pokoju, sama zaczęła wyciągać zeszyty i książki, które miały się jej przydać w pracy domowej. Po słowach Mikleo myślałem, że będzie marudzić... najwidoczniej Mikleo nie był tak stanowczy, jak powinien być. 
- Następnym razem, jak mama poprosi cię o zrobienie zadań domowych, to jej posłuchaj, dobrze? – poprosiłem, kiedy skończyliśmy wszystkie zadania. Swoją drogą, było dosyć późno, Misaki już powinna być wykąpana i w łóżku... w sumie, to nie tylko ona, według moich planów i ja już powinienem spać.
- Dobrze, tato – odpowiedziała, ale nie brzmiała na zbytnio przekonaną. Mikleo na pewno poinformuje mnie, kiedy znowu Misaki nie wykona jego polecenia. 
- W takim razie chodźmy do kuchni, musisz zjeść kolację przed snem – powiedziałem, czochrając jej włosy. Ciekawe, czy Mikleo już spał, czy jeszcze na nas czekał... nie obraziłbym się, gdyby poszedł spać, jedno dziecko do łóżka bez problemu wyprawię.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz