Zaskoczony, a jednocześnie bardzo szczęśliwy podszedłem do Yuki'ego i Emmy mocno przytulając ich do siebie, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu, tak strasznie cieszył mnie ich widok, moje marzenie się właśnie spełniło, tak strasznie chciałem, aby tu byli z nami w urodziny swojego braciszka.
- Cześć mamo - Odezwał się Yuki z ciepłym uśmiechem na swojej twarzy. - Znajdzie się dla nas miejsce przy stole? - Na to pytanie pokiwałem energicznie głową, zapraszając dzieci do stołu, kierując swoje kroki w stronę kuchni, zabierając z niej dwa dodatkowe talerzyki z łyżeczkami, stawiające na stole tuż przy nich dając wszystkim czas na przywitanie się z naszymi młodymi gośćmi, znikając ponownie w kuchni, biorąc do rąk tort, starając się powstrzymać łzy radości, jestem naprawdę wrażliwy, skoro już zaczynam płakać z powodu powrotu dzieci do domu.
- Miki wszystko w porządku? - Słysząc pytanie mojego męża, zerknąłem na niego, odstawiając na chwile tort, musząc przetrzeć swoje oczy z łez.
- Oczywiście - Przyznałem, uśmiechając się ciepło do mojego ukochanego męża.
- Dlaczego płaczesz? - Dopytał, podchodząc bliżej mnie, kładąc dłonie na moich policzkach.
- To z radości, tak bardzo chciałem, aby tu z nami byli i są.. I po prostu - Nie potrafiłem nazwać tych wszystkich emocji, których było tak wiele, że ciężko było mi powiedzieć, co naprawdę odczuwam.
- Cii, już rozumiem, cieszysz się, masz do tego prawo - Wyszeptał, składając delikatny pocałunek na moim czole. - Jesteś już gotowy? Możemy już przynieść tort? - Na jego pytanie, wziąłem kilka głębszych wdechów, kiwając swoją głową gotowy do wzięcia w dłonie tortu i wejścia z nim do salonu gdzie wszyscy już na nas czekali. To jednak będzie bardzo dobry dzień, cała rodzina w komplecie czego więcej nam potrzeba.
Urodziny Merlina odbyły się w bardzo przyjemnej atmosferze, nie tylko z powodu przyjemnego towarzystwa, ale i towarzystwa dawno niewidzianych przez nas dzieci, to były bardzo przyjemne urodziny, Merlin zadowolony i wyjątkowo dziś grzeczny, Cosmo wygłaskany przez wszystkich gości też nie mógł wyjątkowo narzekać, a i kotki zostały ciepło przywitane przez wszystkich gości. To był męczący, lecz bardzo udany dzień.
Zmęczony po całym dniu stanąłem w progu kuchni, patrząc na Yuki'ego i Emme, dzieciaki, a raczej można już powiedzieć nastolatkowie, postanowili spać na kanapie, nie mając ochoty spać, z jak to stwierdzili „dzieckiem” w jednym pokoju.
Przyglądając się śpiącej dwójce, poczułem obejmujące mnie w pasie dłonie mojego ukochanego męża, od razu odwróciłem głowę w jego stronę, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Udany dzień prawda? - Wyszeptał, całując mój policzek, głaszcząc mnie po biodrach.
- Oj tak, bardzo udany. Tym bardziej że zjawiły się nasze dawno niewidziane dzieciaki. Takiej niespodzianki się nie spodziewałem - Przyznałem zgodnie z prawdą, odwracając się przodem do męża, kładąc dłonie na jego ramionach.
- To fakt zaskoczyły nas wszystkich - Przyznał, patrząc w moje oczy, dłuższą chwilę nim połączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Chodźmy zażyć wspólnie gorącej kąpiel - Wyszeptałem, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, a my znów mogliśmy spojrzeć w swoje oczy.
Mój Sorey na te słowa kiwnął delikatnie głową, ciągną mnie za rękę w stronę łazienki, gdzie on przygotował nam wspólną kąpiel, dodają do niej kilka zapachowych dodatków, które pięknie pachniały, aż miło było wejść do gorącej wody, z mężczyzną którego kocha się nad życie.
Zadowolony rozpuściłem swoje włosy, które chciałem później umyć, odwracając się w stronę męża, uśmiechając się do niego delikatnie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Jesteś bardzo zmęczony? - Zapytałem, mając ochotę na chwile bliskości z mężem, licząc na coś przyjemnego bez naturalnie zmuszania męża do stosunku, jeśli on sam nie będzie chciał lub będzie zbyt bardzo zmęczony po całym dzisiejszym dniu..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz