środa, 8 marca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Na wypowiedziane przez męża słowa ziewałem cicho, zakrywając usta dłonią, wtulając twarz w klatkę piersiową Soreya, zamykając ponownie swoje oczy, podejrzewając, że tak właśnie powie, w końcu obiecał mi, że przyozdobi dom, wiec zrobi to, nawet jeśli będzie na granicy wytrzymałość i co więcej, zapewne i jutro zabierze naszego Cosmo na spacer, mimo zmęczenia zapominając o swoim zdrowiu.
- Dobrze, w takim razie ja jutro wyprowadzę wieczorem psa na spacer - Stwierdziłem, chcąc, aby jutrzejszego dnia odpoczął, gdy ja zajmę się psem, w końcu to tak samo mój pies, jak i jego pies, Sorey przyniósł go w dniu naszej rocznicy w tym uroczym koszyku, do dziś pamiętam, jak słodko ta mała kuleczka wyglądała w koszyku.
- To mój obowiązek, a nie twój - Odezwał się z lekkim niezadowoleniem w swoim głosie, tylko czemu? Tego nie rozumiałem, przecież to nasz pies nie tylko jego, mam takie same obowiązki, jak i on dla tego nie rozumiem skąd to niezadowolenie w jego głosie.
- Chyba zapominasz, że to tak samo mój pies jak i twój, a co za tym idzie, mam takie same obowiązki, jakie masz i ty w związku co do naszego psa - Wytłumaczyłem, przypominając mu o tym drobnym fakcie.
Sorey westchnął cicho, przytulony do mojego ciała głaszcząc mnie delikatnie po moich włosach.
- Wyprowadzanie psa to mój obowiązek - Powtórzył, nie mając zamiaru odpuścić tego tematu, uparcie trzymając się swojego obowiązku. - Dla tego proszę cię, nie zmieniaj tego i pozwól mi wykonywać swoje obowiązki - Poprosił, całując mnie w czubek głowy. - A teraz proszę aniołku, pójdźmy już spać - Szepnął zmęczonym głosem, najwidoczniej mając już dość dzisiejszego dnia, czym w żadnym wypadku mnie nie zaskakiwał, miał dziś dużo na głowie, dla tego powinien już spać, a ja trochę mu to uniemożliwiam.
- Dobranoc - Wyszeptałem, już nie ciągnąc tematu wyjścia z psem, dając mężowi spać co i ja uczyniłem, pozwalając sobie na powrót do snu...

Kolejny dzień nastał dość wcześnie a wszystko to zasługa Coco, która postanowiła przynieść nam kocięta do łóżka dlaczego? Na to pytanie odpowiedzieć mogłaby udzielić tylko nasza kotka, której i tak raczej nie zrozumiemy.
- Coco - Westchnąłem ciężko, patrząc na kotkę, która głośno mruczała, łasząc się do głaskania.
Sorey wiedząc zachowanie naszej kotki, westchnął tak jak i ja wstając z łóżka, zabierając maluchy do legowiska, zwracając się do kotki.
- Nie wolno Coco, tam masz swoje miejsce - Po jego słowach kotka wydawała się obrażona, zeskakując od razu z łóżka, idąc do swoich kociąt.
- Wygląda na to, że już sobie nie pośpimy - Wyznałem, zerkając na zegarek, siódma rano trochę wcześnie, no nic najwyższa pora wstać.
Rozciągając leniwie swoje ciało, wstałem z łóżka, idąc do łazienki, gdzie szybko przygotowałem się do pracy, ustępując miejsca mężowi, który również musiał się ogarnąć, aby wspólnymi siłami przygotować dom do urodzin naszego synka.
- No dobrze, to co robimy? - Słysząc głos męża, odwróciłem się w jego stronę, uśmiechając się delikatnie.
- Najpierw zjemy śniadanie, a później ty zajmiesz się ozdobami, a ja posprzątam salon - Zaproponowałem, uważając, że to najrozsądniejszy plan na rozpoczęcie dnia.


<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz