środa, 22 marca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Szczerze przyznam, martwiłem się przez cały czas, gdy mąż był w pracy a ja bezpiecznie w domu. Dziś jednak było zdecydowanie gorzej, czułem w kościach, że coś jest nie tak i nie pomyliłem się za bardzo, Sorey wrócił dziś zbyt wcześnie jak na niego, do tego wszystkiego przekazał mi bardzo nieprzyjemne wieści, których akurat się nie spodziewałem usłyszeć, to coś atakuje już nawet z rana, coś tak czułem, że prędzej czy później po prostu nadejdzie taki moment, gdzie to coś stanie się silniejsze i bardziej chętne na ataki w dzień.
- Nie byłem w stanie jej uratować - Wydukał, trzęsącym się głosem myjąc dłonie z krwi, która przyznam, troszeczkę mnie przeraziła, to coś staje się coraz to bardziej odważne, a my nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić, przyznaj do momentu, w którym to nie będziemy mieli informacji kim lub czym to coś, ktoś jest.
- Sorey skarbie nie obwiniaj się - Szepnąłem, podchodząc do niego bliżej, delikatnie przytulając do jego pleców.
- Gdybym był silniejszy, uleczyłbym ją, wyglądała jak Miaski, to nie do opisania co zobaczyłem - Wydukał, odwracając się w moją stronę, mocno przytulając do mojego ciała.
- Kochanie, niektórych rzeczy nie jesteś w stanie przewidzieć i nie jesteś w stanie każdego uratować, to nie twoja wina, że ta dziewczynka nie żyje, to jej rodzice powinni ją byli pilnować. Wiedząc, co zaczyna się dziać w mieście - Wyszeptałem, nie chcąc, aby się obwiniał, to nie jego wina i bardzo chciałbym, aby to zrozumiał.
- To nie wina tych rodziców, niektórzy nie są w stanie przez cały czas pilnować swoich dzieci a ja... - Tu przerwał na chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć.
- A ty co? Ty możesz pilnować obce dzieci? Jesteś strażnikiem nie opiekunem dzieci, nie możesz ocalić każdego dziecka lub dorosłego, to coś jest bardzo sprytne i dlatego nie jesteście w stanie uchronić przed tym każdego - Wyszeptałem, głaszcząc go po głowie, nie chcąc, aby się załamał, to nie jego wina, to nie on zabił to dziecko i dla tego nie może się za to obwiniać, za wiele ludzkich błędów, ale nie za śmierć dziecka.
Sorey nic już nie powiedział, nie przestając się do mnie przytulać.
- Mamo gdzie jest.. Tato wróciłeś - Zawołała szczęśliwa dziewczynka, podbiegając do taty, który bez zastanowienia przytulił ją mocno siebie. - Tato wszystko dobrze? - Misaki dostrzegając dziwne zachowanie taty, od razu musiała o to zapytać, nie pojmując zachowania ukochanego tatusia.
- Tak skarbie, wszystko jest tak, jak być powinno, ja po prostu cieszę się, że jesteś cała i zdrowa - Wyznał Sorey, uśmiechając się ciepło, do naszego ukochanego dziecka.
- Ja też Tato się cieszę, nie chciałbym, aby coś ci się stało - Odpowiedziała, nieświadoma tego, co jej tatuś dziś przeżył, a to akurat dobrze nie musi się martwić, nie od tego jest, tym zajmę się ja, a ona niech nie traci swojego dzieciństwa. - Pobawisz się ze mną? - Dopytała, najwidoczniej bardzo spragniona uwagi swojego ukochanego tatusia.
- Tak oczywiście księżniczko - Zgodził się, uśmiechając ciepło, idąc z małą do jej pokoju, w co nie chciałem się wtrącać, niech się bawią, a Sorey wyciszy, może Misaki mu w tym pomoże bo ja chociaż bardzo chce, chyba nie jestem w stanie tego zrobić.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz