Po tym, jak mój mąż poszedł zająć się Misaki, a ja nie miałem już nic do pracy, postanowiłem usiąść sobie na kanapie i troszeczkę poczytać odcinając się od całego świata. Mój spokój nie trwał jednak zbyt długo, gdy to Merlin przypominał o sobie. Chcąc, abym poświęcił mu całą swoją uwagę, co od razu uczyniłem, kładąc książkę na bok, zajmując się dzieckiem, tak ja sobie tego życzył nim nadeszła pora na kąpiel, sen i standardowo czytanie książki do snu, po tym i ja poczułem się lekko zmęczony, dla tego sam wziąłem szybką kąpiel, jeszcze na chwilę schodząc na dół, przypominając sobie o Misaki która również powinna coś zjeść przed pójściem spać. Może o mój mąż głodny nie jest, ale dziecka nie powinno się puszczać bez kolacji spać.
Zajęty przygotowaniem kaszki manny nawet nie zwróciłem uwagę na męża, który właśnie wszedł do kuchni.
- Jeszcze nie śpisz? - Dopiero to pytanie zwróciło moją uwagę, skłaniając się ku temu, by odwrócić się w stronę męża.
- Nie, jeszcze nie. Przygotowałem Misaki kaszkę na kolację - Odparłem, stawiając dziecku jedzenie na stole, życząc smacznego.
- W porządku, zrobiłeś jej kolację, a teraz zmykaj spać, na pewno jesteś już padnięty - Po jego słowach westchnąłem cicho, ja zmęczony? A co on ma powiedzieć? To on powinien pójść spać nie ja.
- A ty? Masz na rano do pracy, to ty powinieneś odpoczywać nie ja - Zauważyłem, jak zawsze zmartwiony wszystkim tylko nie sobą.
- Mną się nie przejmuj owieczko, Misaki zje i pójdziemy spać, prawda Misaki? - To pytanie zostało zadane naszej córce, która bez najmniejszego sprzeciwu zgodziła się z tatą, kiwając delikatnie głową. - Widzisz, a teraz już zmykaj - Po tych słowach westchnąłem ciężko, mimo wszystko zgadzając się na pójście do sypialni, gdzie położyłem się do naszego łóżka, mając ochotę coś jeszcze sobie poczytać przed snem. Chociaż zmęczenie nie pozwalało mi na zbyt długie czytanie książki, zmuszając mnie do położenia na poduszce i szybkiego zaśnięcia.
Dnia następnego obudziłem się dość wcześnie, jak na to ile miałem czasu do przebudzenia się Merlina.
Zerkając na zegarek, westchnąłem cicho, po chwili dostrzegając wciąż jeszcze śpiącego męża, którego mimo niechęci musiałem obudzić, nadszedł jego czas do pracy i mimo wszystko musiał wstać.
- Sorey skarbie wstawaj - Zwróciłem się cicho do męża, szturchając go w ramie.
- Tak, już, już jeszcze pięć minut - Odezwał się zaspanym głosem, nawet nie otwierając swoich oczu.
No tak zbyt długo wczoraj siedział i dziś nie może wstać, mimo że powinien.
- Sorey kotku spóźnisz się do pracy, jeśli nie wstaniesz - Wyszeptałem mu do ucha, całując delikatnie jego policzek.
- Co? To już? - Zaspany wyskoczył z łóżka, robiąc wszystko w biegu a żeby mu to wszystko ułatwić, obudziłem Misaki i pomogłem w przygotowaniu jej do szkoły.
- Proszę twoja kawa - Zwróciłem się do męża, stawiając mu kawę ze śniadaniem przez nosem.
- Dziękuję, co ja bym bez ciebie zrobił - Zadowolony uśmiechnął się do mnie łagodnie, biorąc łyk kawy.
- Poszedłbyś spóźniony i głody do pracy - Wytłumaczyłem, przecierając mokre ręce ścierką. - Jeśli nie będziesz miał siły iść na to nieszczęsne zebranie, ja się na nie wybiorę - Dodałem, widząc, że może być zmęczony po tylu godzinach pracy.
< Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz