niedziela, 12 marca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Zadowolony z szybko bijącym serce nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie męża, z trudem przełykając ślinę, brakowało mi tego rodzaju pieszczot, mimo że staram się na to nie narzekać, przecież mój ukochany nie potrzebuje tego rodzaju czułości, a ja tak bardzo nie chcąc go do niczego zmuszać, zapomniałem całkowicie o sobie i potrzebach, które mam tak jak każda żyjąca na tym świecie istota.
- Było bardzo dobrze, aż na chwilę zabrało mi słów - Przyznałem, uśmiechając się do męża, czując jego cudownie ciepłą dłoń na moim udzie, podążającą coraz to wyżej zatrzymując się na moim policzku, nim usta połączyły się z tymi należącymi do mnie.
- Kocham cię - Wyszeptałem, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, patrząc w swoje oczy z miłością, która mimo upływu lat w nas nie wygasła.
- I ja ciebie mój piękny aniele - Wyszeptał, podgryzając moją dolną wargę, co zapoczątkowało kolejne namiętne pocałunku, którym nie mogliśmy, a nawet nie chcieliśmy się oprzeć, korzystając ze wspólnych pieszczot, nawet jeśli były to już tylko pocałunku, wystarczyło, abyśmy oboje mieli szanse nacieszyć się swoją bliskością, pierwszy raz od dawna nie musząc przejmować się dziećmi, które wbiegłyby nam do sypialni.
Z trudem oderwaliśmy się od siebie, z trudem łapiąc powietrze.
- Chciałbyś, abym w czymś jeszcze ci pomógł? - Wyszeptał, leżąc obok mnie, głaszcząc delikatnie po policzku.
- Nie skarbie, już niczego nie chce, poleż proszę przy mnie, bardzo chciałbym odpocząć - Wyznałem, wtulając się w jego ciało, nie przejmując się moją nagością, nikogo tu nie było a jedyną osobą, która na mnie patrzyłam, był mój mąż, czym akurat martwić się nie musiałem, nie pierwszy raz widział mnie nago, a więc przy kim innym jak nie przy nim mogę spać nago.
- Jeżeli tego sobie życzysz mój aniołku, nie mogę ci odmówić - Wyszeptał mi do ucha, całując mnie w czubek, głowy głaszcząc delikatnie moje nagie plecy, wywołując cichy pomruk zadowolenia wydobywający się z moich ust.
- Dziękuję - Wyszeptałem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej, czując błogi zmęczenie prowadzące mnie w objęcia morfeusza.

Oczy ponownie otworzyłem z dwie może trzy godziny później bez męża za to z kociętami, Coco znów przyniosła je do naszego łóżka, najwidoczniej chcąc nauczyć maluchy spania z nami w łóżku no i tu pojawia się problem, jeden kot w łóżku to nie problem, ale cztery? Wydaje mi się, że to lekka przesada.
- Coco, zabierz maluchy - Zwróciłem się do kotki, mimo wszystko głaszcząc ją po łebku.
Kotka zamruczała głośno, kładąc się na swoje plecki, odsłaniając te słodki brzuch, całkowicie ignorując moją prośbę. Cóż kto by przypuszczał, że tak będzie w żadnym wypadku nie ja.
Wzdychając cicho, wstałem z łóżka, musząc założyć ubrania na moje ciało, zakrywając to, co zakryte być powinno, podchodząc do łóżka, skąd zdjąłem kocięta, zanosząc je do legowiska, gdzie leżeć powinny.
- Coco, to jest wasze miejsce, nie łóżko - Tym razem mówiłem do kotki, wskazując na jej legowisko, nie przejmując się tym niezadowolonym spojrzeniem, które wyrażało więcej niż jakiekolwiek wypowiedziane słowa.
Nie przejęty jednak jej spojrzeniem opuściłem sypialnie, pozostawiając otwarte drzwi, aby kotka mogła z niego wyjść, kierując się na schody, gdzie spotkałem naszego psiaka, z którym przywitałem się, głaszcząc go po łebku.
- Owieczko, obudziłeś się - Słysząc głos męża, uniosłem głowę w jego stone, uśmiechając się ciepło w jego stronę.
- Tak, obudziłem się. Dzieci wciąż nie ma? - Zapytałem, podchodząc do męża, całując delikatnie jego usta, które tak całować uwielbiałem.
 - Jak widać jeszcze nie - Odpowiedział gdy tylko oderwaliśmy się od swoich ust, patrząc prosto w oczy.
- Pewnie w końcu i tak wrócą. Chcesz coś zjeść? Albo już coś jadłeś? - Zapytałem, podchodząc do blatu gotowy do zajęcia się czymś pożytecznym, mając już dość odpoczywania.

<Pasterzyku? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz