Na jego pytanie odwróciłem głowę w jego stronę, unosząc jedną brew ku górze.
- Chcesz pójść do pracy? Tak? No dobrze niech ci już będzie, idź sobie do tej pracy, tylko potem nie mów mi, że źle się czujesz - Powiedziałem, zgadzając się na to, aby poszedł do pracy, trochę w domu sobie posiedział i z tego, co widzę, czuje się już lepiej, a więc nie będę mu zabraniał pójścia do pracy, ale jeśli tylko zobaczę, że źle czuje się po powrocie do pracy, znów będzie musiał zostać w domu i dyskusja nie wejdzie wtedy w grę.
- Mogę? Naprawdę mogę? - Zapytał z nadzieją w głosie, podchodząc do mnie jeszcze bliżej.
- Tak, zgadzam się - Powiedziałem, w tym samym czasie czując, że odrywam się od ziemi.
- Dziękuję, tak bardzo się cieszę! - Zawołał, podrzucając mnie do góry, jak worek ziemniaków okręcając wokół własnej osi. - Kocham cię, kocham moja mała owieczko - Powiedział, z radością w głosie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- No już, już nie przesadzaj, przecież nic takiego nie powiedziałem - Odparłem, zaczynając się śmiać z tej całej sytuacji, która była bardzo zabawna. Sorey naprawdę potrafi cieszyć się z drobiazgów tak jak i kiedyś, gdy był dzieckiem, jak dobrze, że te czasy znów wróciły, a mój mąż jest wesoły, tak jak i było to kiedyś.
- Zgodziłeś się, a to naprawdę wiele dla mnie znaczy, mogę wreszcie pracować, zarabiając na naszą rodzinę - Powiedział rozanielony.
Westchnąłem cicho, słysząc te słowa, mój głuptasek kochany.
- No dobrze, już dobrze postaw mnie - Poprosiłem, cicho się z niego śmiejąc, całując w czubek nosa, stając na nogi, z ulgą czując grunt pod nogami.
Sorey cały dzień był szczęśliwy i nawet tego nie ukrywał. Chcąc, abym to widział i był pewien, że on tego chce.
Już do końca dnia mój mąż szczycił się powrotem do pracy, nie mogąc się już doczekać dnia jutrzejszego, który pozwoli mu wyjść z domu, co za głupek jemu to naprawdę niewiele do szczęścia potrzeba.
- Hej, uspokój się, idź już spać - Powiedziałem, gdy tylko wróciliśmy od dzieci, kładąc się do łóżka, a on ciągle gadał i gadał, nie mogąc, przestać gadał o pracy i jutrzejszym powrocie do niej.
- Ale kiedy ja nie mogę, tak strasznie się cieszę, że jutro już wrócę do pracy, mam nadzieje, że pogoda w miarę mi dopiszę, nie chce iść tam w deszczu - Stwierdził, przytulając się do mnie, nie przestając mimo tego mówić, on jak już się nakręcić to nie potrafi przestać gadać, a mógłby, bo jeśli nie przestanie, nie wstanie jutro do pracy, a przecież chce do niej iść prawda? A może jednak nie, bo zamiast spać, to wierci mi się w łóżku i gada.
- Sorey, musisz wypocząć przed jutrzejszym powrotem do pracy, nie jesteś zmęczony? Ani troszeczkę? - Zapytałem, patrząc na niego z uwagą, nie potrafią zrozumieć, skąd on ma tyle energii w sobie. Cały dzień Pomagał mi z dziećmi, z domem i zwierzakami, a teraz, zamiast odpoczywać, wciąż gada. I jak ja mam go teraz uciszyć? Co za rozbrykany dzieciak.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz