Cicho westchnąłem, gdy jego słowa do mnie dotarły, rozumiałem go, naprawdę rozumiałem i chciałem dać mu to, na czym tak mu zależy, ale nie umiałem, byłem naprawdę wypruty z siły, w pracy mam bardzo dużo do zrobienia z powodu czego nie chce mi się już nic więcej, szkoda tylko, że on nie potrafi tego zrozumieć, naprawdę zaczynam żałować, że to nie on poszedł do pracy, gdyby tak się stało, nie byłby chodzącą bombą, mając już dość po pracy, a zamiast tego chodzi zmierzły, w czym nie umiem mu pomóc, chociaż bardzo bym chciał, najwyższa chyba pora spełnić jego zachciankę, aby nie wpadł na jakiś głupi pomysł, zaczynając myśleć, że go zdradzam, bo coś tak czuje, że i na to mógłby wpaść.
Nie mając jednak dziś już na to siły, położyłem się do łóżka, czując się naprawdę źle, z tym że mój mąż jest na mnie wściekły, wróciłem do pracy, aby to on mógł się zajmować dziećmi, pracuje i nie narzekam, a w zamian za to słyszę tylko, jak to mu jest źle, bo nie chce mu się oddać, faceci i ich wymagania, no i pomyśleć, że kiedyś też tak jak i on chciałem się ciągle kochać jak dobrze, że to młodzieńcze czasy już minęły, zdecydowanie nie chce znów być taki zachłanny na seks.
Myśląc o tym, wtuliłem się w poduszkę, zasypiając, jeszcze tylko jutro a później dwa dni w domu, przez te dwa dni dopilnuje albo przynajmniej postaram się dać mu to, czego chce.
Dnia następnego jak co dzień wstałem, przygotowałem się do pracy, nakarmiłem zwierzaki, wychodząc do pracy, gdzie miałem co robić, a przynajmniej na początek, dziś jak się okazało, na zmianie była moja córka, która pomogła mi zająć się pacjentami, mocno mnie odciążając, jak dobrze, że przynajmniej na nią zawsze mogłem liczyć i z nią porozmawiać, ona jedyna doskonale mnie rozumiała, chociaż nie zawsze popierała.
Zdecydowanie mniej zmęczony niż na co dzień, a to wszystko dzięki naszej córce wróciłem do domu w jej towarzystwie, czym zaskoczyłem Soreya. W końcu gości się nie spodziewał, a tu ni stąd, ni zowąd pojawia się Misaki, informując, że zabiera nasze dzieci na weekend, maluchy nie za bardzo rozumiały, ale i tak cieszyły się z wizyty siostry chętne do spędzenia z nią czasu. Nie mając wiec z tym problemu, spakowałem maluchy, oddając je w ręce córki, która z pomocą taty wyszła z domu, zabierając maluchy do siebie.
W tym czasie ja zająłem się przygotowaniami do wieczoru z mężem, co prawda wciąż było popołudnie, a więc to nie wieczór, ale kto powiedział, że nie można zacząć od razu a skończyć wieczorem.
Przygotowując więc pyszną kolację dla dwojga, wyczekiwałem grzecznie jego przyjścia wykapany po pracy w zimnej wodzie, która mnie rozbudziła, ubrany jedynie w jego koszulę siedziałem przy stole przy gotowym posiłku i dwoma lampkami wina wyczekując grzecznie jego powrotu.
Oczywiście musząc na dzień dobry znosić jego straszoną minę, która zmieniła się, gdy tylko mnie zobaczył.
- Nie śpisz? - Zapytał tak jakby od niechcenia.
- Nie, czekam na ciebie, zrobiłem nam obiad, nalałem wina i mam nadzieję spędzić czas z mężem, aby wynagrodzić mu te dwa miesiące - Powiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie.
- I już zmęczenie ci nie przeszkadza? - Od razu musiałem mi dopiec, cały Sorey on sobie nie umie odpuścić.
- Sorey bardzo cię proszę, nie zaczynaj się kłócić, mamy czas dla siebie nie psujmy tego dobrze? - Powiedziałem spokojnie, nie chcąc tracić czasu, tym bardziej że oboje tego chcemy, niech więc korzysta, póki mam jeszcze siłę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz