Zaskoczony trzymałem maluchy na rękach, wpatrując się w torbę, którą przyniósł mi do domu.
- Sorey co to jest? - Podpytałem, kładąc dzieci na ziemię, nie mając siły trzymać dzieci na rękach, które przyznam, bolały mnie po wczorajszej nocy.
- To prezenty od Alishy - Wytłumaczył, otwierając torbę, aby pokazać mi wszystko to, co zawarte w niej było.
- Ona chyba oszalała - Westchnąłem cicho, kucając przy torbie, aby po kolei wyciągać wszystko to, co zostało zawarte w torbie, ekscytując się najmniejszą rzeczą w niej ukrytą. - Mój panie, ale to piękne - Mówiłem sam do siebie, zerkając na dzieci, którym pokazywałem ubrania, które wręcz były stworzone dla nich.
Oglądając te prezenty od Alishy, chyba bardziej się cieszyłem niż nasze maluchy, które siedziały obok mnie, wyciągając zabawki z torby, bawiąc się nimi, rozrzucając po całym salonie, jak miło z ich strony.
Oj będę miał co robić po tej zabawie, odkładając słodycze na bok, aby zabrać je wszystkie do kuchni, gdzie schowałem w odpowiednie miejsca tak, aby dzieci przypadkiem się do tego nie dobrały, co prawda jeszcze niczego otwierać same nie umieją, ale kto ich tam wie, to anioły a anioły potrafią wiele, nawet więcej niż nie jeden człowiek mógłby sobie wyobrazić.
Wracając wiec do salonu, usiadłem na ziemi przy dzieciach, od razu czują ból rozchodzący się po całym moim ciele, oj mój mąż naprawdę dał mi w kość, a teraz ja będę musiał znosić ból przez najbliższy tydzień.
Bawiąc się z maluchami, starałem się nie ruszać, aby nie odczuwać bólu pleców lub pupy chcąc poświęcić z mężem czas maluchom, które potrzebowały naszej uwago tak jak i jedzenia, które przygotowałem im, podając jedną miseczkę mężowi, aby wspólnie karmić dzieci on jedno ja jedno i takim sposobem oboje byli już nakarmieni, pozostało więc tylko je wykąpać, przebrać i położyć, spać co uczynił Sorey. Widząc, że ja raczej nie będę w stanie tego zrobić, zostało mi więc sprzątanie, które również było męczące i bolesne, ale mimo to prostsze od mycia dwójki dzieci.
- Śpią? - Zapytał, ostrożnie siadając na kanapie, aby nie odczuć bólu większego niż i tak było to konieczne.
- Tak, już śpią - Szepnął, podchodząc do mnie, siadając obok, przyglądając mi się z uwagą. Co przyznam, lekko mnie zaskoczyło, czy coś było ze mną nie tak? Chyba nie wyglądałem chyba dobrze więc skąd to spojrzenie? Nie rozumiałem.
- Coś mam na twarzy? - Podpytałem, chcąc wiedzieć, czy coś się stało, bo może coś było nie tak z moją twarzą.
- Nie, na twarzy nie ale na szyi już tak, tam masz wiele pięknych malinek sugerujących, że przeżyłeś naprawdę pikantną noc - Stwierdził, czym mnie rozbawił, no tak w końcu na tym mu najbardziej zależało, aby każdy mógł zobaczyć, do kogo należę i podejrzewać co robiłem zeszłej nocy. Jego niedoczekanie nigdzie taki nie wyjdę, będę tutaj w domu, tak długo, jak długo będę musiał i tak ledwo chodząc i siadając. I nie pokaże nawet palcem, z powodu kogo tak jest.
- Oj tak, miałem naprawdę bardzo pikantną noc z jednym z moich kochanków - Zażartowałem, uśmiechając się do niego zadziornie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz