Na słowa mojego męża odrobinkę mnie zaskoczyły. Jak to nie lubił kiedyś Alishy? To w ogóle możliwe było? Przecież jej się nie da nie lubić. Jest taka miła, i wspaniała, i hojna, i pozytywna, i... i nie wiem w sumie, czy istnieją jakieś nieprzychylne przymiotniki, które określałyby jej charakter, no bo ona w ogóle nie jest nieprzychylna. Jest wspaniała, tak jak Miki, ale na trochę inny sposób. Bo jednak nikt nie może być tak wyjątkowy, jak mój Miki. Moja Owieczka jest jedyna w swoim rodzaju, nawet jeżeli czasem zachowuje się odrobinkę irracjonalnie. I mi zarzuca, że ja postępuję niemądrze. A co mam powiedzieć o nim? Czasem też powinien troszkę patrzeć na siebie.
- A czemu nie lubiłeś Alishy? – dopytałem, przyglądając się mu z uwagą. To powinno być dla mnie bardzo ciekawe.
- Opowiadałem ci już o tym – odparł, chowając pieniądze w bezpieczne miejsce.
- Tak? – odezwałem się zaskoczony, nie do końca potrafiąc to sobie przypomnieć. Naprawdę mi mówił? Mówił mi wiele rzeczy. Trochę o przeszłości tej dalszej, tej bliższej, albo mówił mi o niej bardzo ogólnikowo... czy o myśli, że ja to wszystko pamiętam? Przecież moja pamięć jest beznadziejna, a tak właściwie to nie istnieje, odkąd tu tylko wróciłem. – Nie pamiętam.
- A pamiętasz, jak się nazywasz? – spytał rozbawiony, co mi się tak niezbyt spodobało. Moja pamięć nie jest czymś, z czego można się tak śmiać. Tu trzeba płakać, że ze mną tak beznadziejnie jest.
- Bardzo śmieszne – burknąłem, tak odrobinkę na niego obrażony.
- No już, nie obrażaj się, kaczuszko moja – wyszeptał do mnie, całując mój policzek.
- Nie poprawiasz sytuacji – bąknąłem, pusząc niezadowolony policzki.
- Byłem po prostu o nią zazdrosny, miałeś z nią bardzo dobry kontakt – wyjaśnił w końcu. Zastanowiłem się znów nad jego słowami, nie za bardzo rozumiejąc jego rozumowania.
- No i co z tego? Chyba dobrze, że zawierałem nowe znajomości, no nie? I ty też mogłeś poznać kogoś nowego – zauważyłem, dalej mu się przyglądając z niezrozumieniem.
- Nie za bardzo mogłem, bo nie byłem wtedy widoczny dla każdego, tylko dla wierzących – wytłumaczył, na co pokiwałem powoli głową. Słyszałem, że kiedyś anioły były widoczne tylko dla nielicznych osób, ale to się zmieniło później, dzięki mojej kochanej Owieczce. Jak wspominałem, moja Owieczka jest naprawdę niesamowita.
- Ale to i tak twoje nielubienie jej jest nieuzasadnione. Przecież mogłem lubić i ciebie, i ją naraz. W końcu oboje jesteście wspaniali – wyjaśniłem, biorąc na rączki moją księżniczkę kochaną, która ewidentnie chciała mojej uwagi.
- Jak to się mówi, byłem kiedyś młody i głupi, i trochę inaczej postrzegałem świat – dodał, kierując się do kuchni, by zapewne dokończyć naszym maleństwom obiadek. Mi nadal nie pozwalał na działanie w domu. Jedynie, co mogłem zrobić, to zajmować się dziećmi. Czasem jednak udało mi się po czymś posprzątać, albo przygotować śniadanie dla dzieci, ale to tylko dlatego, że go udało mi się go ubiec. I wtedy Miki nie był ze mnie zbytnio zadowolony.
- Ty możesz już o sobie mówić w czasie przeszłym. A ja nie. Jestem młody i głupi, no i głupim pozostanę – pocieszyłem go, szczerząc się głupkowato. – Miki, a mogę jutro wrócić do pracy? Czuję się już całkiem dobrze – zapytałem, patrząc na niego z nadzieją. Pytałem go tak co dzień, mając nadzieję, że się zgodzi, no ale zawsze mi odmawiał, albo krótkim „nie”, albo pacnięciem w łeb. Ciekawe, „nie” dzisiaj zastosuje... a może jednak powie „tak”? Chciałbym w końcu uczciwie zarobić na nasze utrzymanie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz