Byłem zaskoczony widokiem Alishy w naszym domu, szczerze mówiąc, w ogóle jej się tu nie spodziewałem. Co prawda podejrzewałem, że prędzej czy później zjawi się u nas w domu, z powodu Soreya a mimo to jej wizyta o tak wczesnej godzinie mnie zaskoczyła. Było przecież chwilę po dziewiątej rano a o tej godzinie, w której to normalnie ludzie śpią, właśnie normalni, bo ani ja, ani Sorey nie jesteśmy normalni, będąc aniołami, ale Alisha? Ona powinna jeszcze spać.
- Dzień dobry Alisho, napijesz się może czego? - Zapytałem, wchodząc z nią do kuchni, gdzie siedział mój mąż.
- Poproszę herbatę, a ty mój drogi powiedz mi, co się dzieje? Dlaczego tak długo nie ma cię w pracy? - Zapytała, całkowicie zwracając uwagę na mojego męża, który już wyglądał na niezadowolonego tym pytaniem.
- Byłem chory, ale obiecuję, że jutro już wrócę do pracy - Powiedział, tak pewnie, że chyba nie miałem powodu, aby mu w to nie uwierzyć. I pewnie bym uwierzył, gdyby nie to, że dobrze już doskonale go znam i wiem, że to nie wypali.
- Jesteś pewien? Nie wyglądasz na tyle zdrowego, aby wrócić do pracy - Stwierdziła, przynajmniej ona widz to, co widzę i ja, dzięki czemu może i mój mąż zrozumie, że nie chce dla niego źle, bo nie tylko ja widzę, że jest z nim źle.
- Nic mi nie będzie, poradzę sobie - Stwierdził, wywołując u mnie ciche westchnięcie. Stawiając więc kubki na stole, zerknąłem za okno, zwracając uwagę na męża.
- Jutro będzie taka sama pogoda, jak i dziś - Powiedziałem, siadając obok niego na krześle, biorąc pierwszy łyk herbaty.
- Co deszcz ma do powrotu do pracy? - Zapytała zaskoczona Alisha, przyglądając się to mi to jemu.
- Sorey źle znosi deszcz, jako że jego żywiołem jest ogień, nie znosi deszczu ani zimna - Wytłumaczyłem Alishy, która kiwnęła ze zrozumieniem głową, zastanawiając się nad czymś.
- A więc nie może stać na dworze, gdy jest taka pogoda. Rozumiem, po powrocie do pracy będziesz pracował w zamku i w nim trenował, nie ma mowy, abyś znów znalazł się na dworze, dopóki na dworze będzie taka pogoda - Stwierdziła, czym wywołała niezadowolenie malujące się na twarzy Soreya.
- Nie, nie możesz mi tego zrobić, przecież inni mnie znienawidzą. Uważając, że mam jakieś chody u królowej - Stwierdził, najwidoczniej bardzo bojąc się tego, co pomyślą, o nim inni a czy to ważne? Nie bardzo, przecież nie ma znaczenia co inny o tobie myślą, gdy chce się utrzymać rodzinę, trzeba się przecież czasem poświęcić, nawet jeśli jest to trudno.
- Tym się nie przejmuj, będziesz moim strażnikiem, reszta nie ma nic do powiedzenia - Powiedziała, nie specjalnie przejmując się tym, że Sorey ma jakieś, ale w tej całej sytuacji.
Sorey nic nie powiedział, wzdychając cicho, biorąc kubek z gorącym napojem do ust, najwidoczniej nie mając już siły dyskutować z Alishą.
- Sorey to przemyśli i da ci znać, a na razie wypijmy herbatę - Poprosiłem, nie chcąc, aby Sorey się złościł za to, że Alisha chce mu pomóc, powinien się cieszyć, że ona chce mu pomóc, ach ten Sorey zawsze musi postawić na swoim..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz