Ucieszyłem się na widok mojego męża, który właśnie wrócił z pracy, miło było wreszcie móc otworzyć do kogoś buzię, dzieci świetnie się bawiły same ze sobą, nawet nie zwracając na mnie uwagi.
- Czuje się bardzo dobrze, dzieci nakarmione, zwierzaki nakarmione, kuchnia posprzątana nie miałem więc za wiele roboty - Przyznałem, zgodnie z prawdą kładąc głowę na jego ramieniu, ciesząc się jego powrotem do domu...
- W takim razie teraz czas na odpoczynek - Stwierdził, całując mnie w czoło, na co nie mogłem, a nawet nie chciałem się zgodzić, nie byłem zmęczony, wręcz przeciwnie miałem mnóstwo energii praca w domu to nie dla mnie żaden wysiłek.
- Nie chce, nie jestem zmęczony, wręcz przeciwnie mam aż nadto energii, chcesz może coś zjeść? - Zapytałem, będąc chętnym zrobić jedzenie dla męża skoro i tak zaraz zabiorę się za przygotowanie posiłku dla naszych szkrabów.
- Nie jestem głodny wolę spędzić czas z wami - Powiedział, tym samym zwracając uwagę naszych szkrabów, które od razu poraczkowały do tatusia, zwracając jego całą uwagę, dając mi szansę na szybką ucieczkę do kuchni, w której przygotowałem naszym szkrabom jedzenie, a mianowicie zupkę, którą zaniosłem na dwór, podając jedną miseczkę mężowi, aby podzielić się dziećmi, nie będąc w stanie nakarmić od razy obojga dzieci bez podzielenia się nimi.
Maluchy nakarmione i bardzo zadowolone zaczęły bawić się znów na trawce, gdy ja zająłem się ogródkiem, pozostawiając dzieci pod opieką ich tatusia, który chętnie spędzał czas z naszymi maluchami.
Zajęty pracą w ogródku tylko zerkałem na moją rodzinę, chcąc odchwaścić ogródek, nie chcąc, aby chwasty przeszkadzały naszym warzywom wrośnięciu dużymi i zdrowymi.
Uśmiechając się w delikatnie pod nosem, gdy dzieci tak radośnie się śmiały, skończyłem pracę, najszybciej jak tylko byłem w stanie, podlewając cały mój malutki ogródek, doprowadzając go po długim czasie do porządku.
Wróciłem do rodziny, gdy tylko zakończyłem pracę w ogródku, od razu dostrzegając zmęczenie na tych małych słodziutkich buźkach.
- Ktoś tu chyba już jest zmęczonym - Odezwałem się, podchodząc do moich maluchów, kucając przy nich, całując ich słodziutkie czułka.
Maluchy od razu wspięły się na mnie, dając mi już znać, że faktycznie są zmęczone i śpiące.
Zerkając więc na męża, który od razu otworzył mi drzwi do domu, oddałem mu naszą córeczkę, czując, że nie dam rady trzymać obojga zbyt długo, a że nie chciałem żadnego z nich opuścić, wolałem dać chociaż jednego mężowi niż potem zbierać, którego z ziemi.
Sorey i ja zanieśliśmy maluchy do ich pokoiku, kładąc do łóżeczka, trwając przy nich jeszcze kilka chwil, nim zasnęły zmęczone całym tym dniem. Ciekaw byłem tylko czy jeszcze dzisiejszego dnia wstaną, Było już ciemno, a więc najprawdopodobniej co nie powinny wstawać, choć znając dzieci, obudzą się, wtedy kiedy to im najbardziej będzie odpowiadało.
- Zmęczony? Chcesz może iść już spać? - Zapytał, gdy tylko wyszliśmy z pokoiku maluchów, idąc do naszej wspólnej sypialni.
- Nie ani trochę spędzanie czasu w domu z dziećmi, nie męcz mnie tak bardzo, jak praca z ludźmi, ale jeśli ty jesteś zmęczony i chcesz spać, śmiało połóż się do łóżka, jutro znów będziesz musiał wcześnie wstać - Przypominałem mu, całując delikatnie jego usta, siadając na jego kolanach, delikatnie głaszcząc po policzku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz