piątek, 25 sierpnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Szczerze, to nie byłem za bardzo zmęczony, bo i czym miałbym się zmęczyć? Chciałem coś jeszcze porobić w domu, ale jak już skończyłem się bawić z maleństwami, no to Miki zdążył wszystko porobić, co mi się nie spodobało. Ja miałem to zrobić, nie on, on miał odpoczywać, no ale przecież mnie nie posłucha, bo i po co. No nic, jutro przecież też jest dzień, prawda? Jutro się bardziej postaram. 
- Ja nie jestem zmęczony. Więc skoro ja zmęczony nie jestem, i ty nie jesteś zmęczony, to możemy wykorzystać ten czas na coś przyjemnego – zaproponowałem, kładąc swoje dłonie na dole jego pleców. 
- Mhm, a to nie będzie za bardzo męczące? Jutro musisz wcześnie wstać. Do bardzo ważnej pracy. Nie chcę, byś przeze mnie się spóźnił – odpowiedział, niby tak niezbyt za tym pomysłem, no ale jego ciało drżało delikatnie pod wpływem mojego dotyku. Czyli się tylko ze mną droczył... lubię, jak to robił. Wtedy z chęcią także mu odpowiadałem podobnie. 
- No wiesz, jeżeli nie chcesz, no to dam ci spokój. Ale będę musiał jakoś inaczej wykorzystać ten nadmiar energii, jaki mam... może pójdę sprzątać? – odparłem równie niewinnie, dalej delikatnie drażniąc jego ciało, które chętnie mi się poddawało. 
Jeszcze tak przez jakiś czas się przekomarzaliśmy, jednocześnie drażniąc swoje ciała nawzajem, pobudzając się coraz to bardziej z sekundy na sekundę. Mikleo w końcu łaskawie się zgodził na seks, oddając mi się całkowicie. Szkoda tylko, że całkowicie nie mogłem tego wykorzystać. Musieliśmy w końcu zachować ciszę, by dzieci nie obudzić, a tak konkretnie to Miki musiał zachować się w miarę cicho, co niezbyt mu wychodziło i musiałem go uciszać poprzez pocałunki. 
Po seksie przyszła oczywiście pora na równie cichą kąpiel bo przecież cały czas musieliśmy mieć na uwadze śpiące dzieci. Z tego co zrozumiałem, dzisiaj nie miały żadnej drzemki, więc powinny spać jak zabite, no ale i tak nie chciałem ryzykować. Pomogłem Mikleo się umyć, on pomógł mnie, a kiedy już oboje byliśmy umyci i pachnący, mogliśmy położyć się spać. 
Rano nie obudziłem się pełen energii i to nie dlatego, że po wczorajszym dniu nie miałem energii. Dzisiaj padał deszcz. Słyszałem, jak krople wody uderzają o parapet i dach, a to od razu sprawiało, że mi się nic nie chciało. Najchętniej to bym się odwrócił plecami do okna, okrył porządnie kołdrą i wtulił się w Mikleo, no ale trzeba było iść do pracy. A treningi odbywają się na dworze... jeżeli później ten deszcz nie przestanie padać, no to ja tam umrę. Może nie dosłownie, ale po tylu godzinach na zimnym, nieprzyjemnym deszczu nie będę się czuł najlepiej. 
Pomimo mojej wewnętrznej niechęci podniosłem się z łóżka, bardzo cichutko i ostrożnie, by nie zbudzić mojego słodziutkiego Mikleo, i zabrałem się za ogarnianie. Musiałem się przebrać, umyć twarz, coś zrobić z tymi włosami... chociaż, czy jest sens? I tak koniec końców będę wyglądać jak zmokła kura. Z tego powodu zdecydowałem je tylko jako tako związać i zejść na dół, na kawę. Podczas popijania tego cudownie gorącego napoju wyglądałem przez okno obserwując, jak mocno padał deszcz. Tyle dobrego, że Miki będzie szczęśliwy, bo ja na pewno nie będę. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz