Szczerze powiedziawszy, nawet nie zdziwiły mnie słowa Alishy, ona jest nieprzewidywalna i zawsze chce dla nas jak najlepiej.
- Nie Sorey, ona nie żartuję, poważnie da ci te pieniądze, to Alisha, gdy już coś powie, dotrzyma danego komuś słowa - Wytłumaczyłem, wracając do kuchni, gdzie zabrałem się za mycie naczyń po tym drobnym spotkaniu.
- Nie chce od niej żadnych pieniędzy, przecież to nie jest jej wina, że zachowywałem - Powiedział, co naturalnie ja rozumiałem, ale to nie ja o tym decydowałam tylko Alisha, a jeśli ona tego chce nikt ani nic jej zdania nie zmieni.
- Wiem, ale nic nie możemy z tym zrobić, Alisha tego chce i tak będzie, z królową chcesz się kłócić? - Zapytałem, zerkając na męża, który ciężko westchnął, no cóż, tego akurat już nie da się odkręcić, pieniądze przyjdą do nas, czy mu się to podoba, czy nie, dlatego nie ma się co nad tym długo zastanawiać, teraz trzeba wrócić do życia codziennego i nawet trochę się cieszyć, że królowa w naszej sytuacji mimo wszystko nam pomoże, Sorey jeszcze nie jest do końca zdrowy, a więc nie może wrócić do pracy, a pieniądze czy nam się to podoba, czy nie kończą się, a dzieci jeść muszą, Zresztą nie tylko dzieci, ale i zwierzaki chcieliśmy mieć rodzinę to teraz czy nam się to podoba, czy nie musimy o nią zadbać.
- Powinienem wrócić więc do pracy. Nie chcę dostawać pieniędzy za nic - powiedział hardo, myśląc, że po jego słowach, nagle zgodzę się na to, aby wyszedł z domu. Mimo że wciąż czuję się źle.
- Oczywiście Sorey, już się zgadzam na to, abyś poszedł do pracy - powiedziałem to w taki sarkastyczny sposób, że chyba nawet głupi by zrozumiał, że nie mówię serio Niestety mój mąż, mimo że potrafi być mądry, czasem chyba nie do końca potrafi rozróżnić sarkazm, który właśnie rzuciłem.
- Naprawdę mogę iść jutro do pracy? - Zapytał z nadzieją w głosie.
- Sorey skarbie bardzo cię proszę, jeszcze jeden raz usłyszę o powrocie do pracy, w twoim stanie a naprawdę się zdenerwuję, Zrozum, bo powiem to ostatni raz, wyzdrowiejesz, wrócisz do pracy, nie wyzdrowiejesz, zostajesz w domu - Powiedziałem ostatni raz, wkładając na suszarkę trzy kubki po herbacie, w tym samym momencie słysząc dzieci które przypomniały nam o tym, że chciałyby naszej uwagi, nudzą się samotnie w salonie.
Nie dyskutując już więcej na temat pracy, a raczej powrotu do pracy, skupiliśmy się na naszych szkrabach które bardzo ucieszyły się z naszej wspólnej zabawy.
Niesamowite ile nasze maluszki przynoszą nam szczęścia, zwierzaki również były dla nas naszym małym szczęściem, ale jednak dzieci które powstały z naszej miłości, były czymś wyczekiwanym i czymś, co zmieniło nasze życie o 180 stopni.
Kochaliśmy je ponad wszystko i nic ani nikt nie mógł tego zmienić.
Dni może i były każde takie same, ale to nie miało znaczenia, gdy miało się przy swoim boku osoby które się kochało bad życie.
Pewnego dnia tak jak Alisha obiecała, do naszego domu przybył goniec, przynosząc skarbiec pieniędzy jako rekompensata za problemy zdrowotne Soreya.
- Alisha jak zawsze ma gest, a ja jej kiedyś tak bardzo nie lubiłem - Powiedziałem, uśmiechając się na wspomnienie tamtych młodych i trochę głupich lat.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz