Westchnąłem cicho, kładąc dłoń na jego czole, mój biedaczek ledwo żyję i on chce iść do pracy? Pomagając mu wstać z ziemi, położyłem z powrotem do łóżka, biorąc do rąk ręcznik, który zanosząc do łazienki, zmoczyłem gorącą wodą, wracając do niego kładąc go na jej czole.
- Wybacz, ale ty do pracy dziś nie pójdziesz, źle się czujesz, straż jest powiadomiona, już o tym masz odpoczywać, a gdy tylko dojdziesz do siebie, możesz wrócić do pracy - Powiedziałem, poprawiając ręcznik na jego czole.
- Muszę iść - Powiedział, zachrypiałym głosem nie mając siły nawet wstać z łóżka. Westchnąłem cicho, podchodząc do kominka, dorzucając do niego drewno.
- Leż, ja zajmę się dziećmi, przyniosę ci coś ciepłego do picia - Poprosiłem, wychodząc z pokoju, idąc po maluchy, które już nie chciały spać, zabierając je na dół, rozłożyłem zabawki w salonie, przygotują mężowi ciepłą herbatę, którą zaniosłem mu, stawiając na szafce nocnej, nim wróciłem do dzieci, robiąc im owsiankę.
I znów nakarmiłem maluchy, umyłem naczynia, bawiłem się z dziećmi, chodziłem do Soreya, upewniając się, że wszystko z nim w porządku przynosząc mu ciepłe napoje, a nawet zupę jajeczną dobra na przeziębienie, którą znów zrobiłem dla dzieci i dla niego samego chcąc, aby poczuł się lepiej.
Pilnowałem cały dzień, aby mój mąż miał wszystko to, czego potrzebował, nie zapominając o dzieciach, które cały czas potrzebowały mojej uwagi.
Musząc dbać o wszystkich, byłem już wykończony całym dniem pracy, chcąc już odpocząć, musząc, zamiast tego położyć, spać maluch, poczytać im książeczkę na dobranoc, a później zrobić zioła dla męża, które mu przyniosłem.
- I jak się czujesz? - Zapytałem, wieczorem, gdy dzieci już poszły spać, a ja zająłem się teraz całkowicie moim mężem.
- Dobrze, wrócę jutro do pracy - Powiedziałem, ale brzmiał, tak jakby zaraz miał umrzeć.
- Oczywiście wrócisz, o ile z łóżka wstaniesz, bo jak na razie się nie zapowiada - Powiedziałem, kładąc się obok niego, przytulając do siebie, mój panie jako on był zimny, przy nim to nawet ja sam wydawałem się, być bardziej gorący, a to dopiero jest dziwne.
- Wstanę, obiecuje ci to - Powiedziałem, chwilę później mocniej wtulając się w moje ciało, zasypiając szybciej, niż było to możliwe.
Dnia następnego, mimo że obiecał, obietnicy nie dotrzymał, nie był w stanie wstać, nie mówiąc już o wybudzeniu się ze snu. Nawet płacz dzieci nie był w stanie go obudzić, no i on chciał iść do pracy? Ciekawe jak.
Nie budząc go ze snu, wyszedłem cicho z pokoju, zajmując się naszymi małymi szkrabami, nie mówiąc już o zwierzakach, które również potrzebowały mojej uwagi.
Nie mając wyjścia, zająłem się wszystkim i zwierzakami i dziećmi i nawet mężem, który wciąż był padnięty i jak tu się nim nie zajmować? Mój biedaczek.
Zmieniając mu okłady, rozpaliłem ogień w kominku, przynosiłem herbaty i zioła, aby mu ulżyć w cierpieniu.
Szkoda, że nie mogłem mu pomóc, mimo że bardzo chciałem, jedyne co mogłem mu dać to zioła i ciepłą herbatę, która może pomóc mu tylko na chwilę, niestety nie miałem nic lepszego, aby mu pomóc, mimo że bardzo próbowałem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz