Zastanowiłem się chwilę nad jego słowami, analizując wszystkie za i przeciw. Gdybym tylko ja miał z nim spać, no to przeżyłbym to otwarte okno. Pewnie bym przemarzł do szpiku kości, no ale dla Mikleo byłem w stanie się poświęcić. Ale skoro Miki chciał także spać z dziećmi, no to otwarcie okna kategorycznie nie wchodziło w grę, nawet teraz. Już teraz, w tym momencie tutaj w sypialni było zimno, a dzieci w takim pokoju spać nie mogą. Miki też nie może spać w za ciepłym pokoju... choćbym nie wiem, jak się starał, tutaj kompromisu żadnego nie osiągniemy.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł, by dzieci tutaj z nami spały. Ty potrzebujesz spać w pokoju zimnym, a dzieci już w ciepłym – wyjaśniłem, przyglądając się mu uważnie.
- Też mogę spać w ciepłym. Najważniejsze, byście byli ze mną – poprosił, na co westchnąłem ciężko.
- Nie będziesz się czuł źle przez to, że jest tak ciepło? – dopytałem, nie spuszczając wzroku z tego strasznie bladej twarzy. Dzięki temu, że go wykąpałem i umyłem mu włosy, wyglądał troszkę lepiej, ale dalej daleko było do jego cudownego uroku. Ja siebie nie komentowałem, bo ja najważniejszy nie byłem.
- Gorzej będę się czuł, jeżeli was nie będzie – Mikleo dalej trwał przy swoim. Chyba nie będę miał wyjścia, chociaż troszkę się tego obawiałem. Jeżeli mu się pogorszy przez to, no to go chyba w walnę i już więcej nie będę go słuchał w niczym.
- Później przyniosę kołyski – obiecałem, a Mikleo uśmiechnął się szeroko na te słowa. Obym tylko tego nie pożałował. – A teraz już uciekaj do łóżka. I lepiej, żebym cię w nim zastał, jak do ciebie zajrzę – zagroziłem mu, kierując się na dół.
Przez to, że troszkę sobie dzisiaj pospałem, następne godziny postanowiłem spędzić z dziećmi, bawiąc się z nimi i przygotowując im obiad. Troszkę jeszcze byłem zmęczony, czasem musiałem się podpierać o meble, bo kilka razy zakręciło mi się w głowie. Chyba troszkę za mało spałem. I za bardzo się przejmowałem Mikim. Jednak trudno się o niego nie przejmować, jak go nad życie kocham? No nie da się. Nawet Lailah się o niego martwi, a go nad życie nie kocha. No ale ona jest miła, nie zawsze, bo jak byłem chory, to taka miła nie była, ale to taki jeden wyjątek.
Na szczęście jako dotrwałem do wieczora bez tracenia przytomności czy zrobienia krzywdy sobie i innym. Przeniosłem nawet po cichutku kołyski do pokoju, nie budząc Mikleo, uśpiłem z Lailah dzieci i rozłożyłem jej kanapę. Że też chce na niej spać... najchętniej to odstąpiłbym jej łóżko, no ale spał w nim jeszcze Miki. I to chory Miki. Uwielbiam Lailah, ale chory Miki miał pierwszeństwo. W sumie, to Miki zawsze miał pierwszeństwo, nawet jak zdrowy jest.
- Jeżeli czegoś będziesz potrzebowała, nie bój się mnie budzić – powiedziałem, wyciągając kołdrę oraz poduszkę, których zaraz użyłem do pościelenia tej nieszczęsnej kanapy.
- Dam sobie radę, nie martw się o mnie – odpowiedziała, już przebrana do spania. I muszę przyznać, pierwszy raz widziałem ją tak... swobodną. Do tej pory zawsze widziałem ją w jakichś pięknych sukniach, zawsze dostojną, zawsze poważną, co czasem nie pasowało do jej charakteru. Teraz miała na sobie luźne spodnie i równie luźną koszulkę, a włosy zaplecione w coś, co miało chyba być warkoczem, ale chyba coś jej nie wyszło.
- Mhm, a może jeszcze przed snem zaplotę ci włosy, co? – zaproponowałem, na co kobieta zgodziła się. Chociaż tyle mogłem dla niej zrobić, nie było to dużo, ale zawsze coś.
Po tym skierowałem swoje kroki do sypialni, mając ochotę na wtulenie się w ciało Mikleo, no ale nie mogłem sobie na to pozwolić. Najpierw musiałem się umyć, mimo, że ani mi się nie chciało, ani nie miałem na to siły. Nie może być jednak tak, że leżę obok czyściutkiego i pachnącego Mikleo, też trzeba mieć jakieś standardy. A zanim pójdę się myć, muszę upewnić się, że moja Owieczka ma wszystko, czego potrzebuje i że czuje się lepiej, bo to jednak najważniejsze jest.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz