Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w jego ciało, ciesząc się z tego, że w końcu wrócił do swojego ciała. Nie, żeby jako kobieta nie wyglądał wspaniale, bo wyglądał, no ale nie pociągał mnie on tak mocno, jak właśnie teraz. Ten zapach, jego ciało, usta... nawet skóra wydawała się mieć zupełnie inną strukturę, a niby osoba ta sama. Mam nadzieję, że już więcej nie będzie się zmieniał w kobietę. Wystarczył mi już ten okres ciąży i opieki nad dziećmi, dłużej bym już tego nie zniósł.
- Obiecałeś mi, że po weselu będziesz cały mój – przypomniałem mu, nie odrywając wzroku od jego ciała, które już trochę było zakryte. Nie narzekałbym, gdyby było ono zakryte sukienką, której już pewnie więcej nie założy w miejscu publicznym. Czemu więc ją zdjął i już schował?
- No i jestem cały twój, taki, jak uwielbiasz – odpowiedział, niespiesznie odpinając guziki mojego stroju, w czym mu nie przeszkadzałem.
Trochę tych guzików i tasiemek miałem, więc nim on się z tym wszystkim upora, to trochę czasu minie. Wyjątkowo, ta fioletowa sukienka nie była aż taka zła i dosyć łatwo dało się ją założyć i zdjąć, w przeciwieństwie do mojego stroju. Mój strój miał tu a guziki, a tu wiązania, a jakieś wstążeczki, no ale wszystko do siebie pasowało. Jakoś musiało, skoro Miki twierdził, że dobrze wyglądałem. Chociaż ja bym nie powiedział, że dobrze wyglądam. Określiłbym siebie jako takiego przeciętnego. To para młoda, para królewska i mój Miki skradli serca na dzisiejszym weselo-balu.
- Myślałem, że będziesz dzisiaj dłużej w tej sukience. Dużo nas kosztowała, nie chciałbym, by już trafiła na wieki do szafy – wyznałem, z lekkim rozbawieniem przyglądając się mu, jak walczy z paskiem. Widziałem, że go to irytuje, i to strasznie. I dlatego nic sobie z tego nie robiłem. Kiedy on ubiera jakieś ładne ciuszki, to ja się z nimi męczę. Najwyższa pora, by to teraz on się troszkę pomęczył z moim ubraniem. Nieczęsto ma ku temu okazję.
- Spokojnie, nie będzie tam zawsze. Myślałem, że będziesz chciał mnie od razu zobaczyć w tym ciele – wyjaśnił, w końcu tracąc cierpliwość do mojego stroju.
- Więc za złe zrozumienie mojego życzenia czeka cię kara. Ale najpierw oczywiście musisz pomóc mi w zdjęciu mojego stroju. Trochę tu się trzeba napracować, jak już pewnie zdążyłeś zauważyć – powiedziałem, patrząc na niego z uwagą. Po dzisiejszym weselu byłem trochę... podminowany. Tak, podminowany to dobre słowo. Dzisiaj wyjątkowo dużo osób kręciło się wokół mojego męża, co mi się nie spodobało, bo były to osoby z konkretnym, niezbyt czystym celem. Wyczuwanie pragnień innych ludzi było całkiem pomocne momentami, owszem, ale kiedy po raz kolejny muszę wyczuwać to, że ktoś chce mojego męża zabrać w jakieś ustronne miejsce w wiadomym celu, no to się mogę denerwować.
Mikleo nic nie powiedział, ale zadrżał delikatnie. Wątpię, by było to z zimna, więc uznałem, że to musiało być z ekscytacji. Nie mógł się doczekać tego, co dla niego planuje? Dzisiaj nie zamierzałem go oszczędzać. Cały dzień musiałem znosić wyczuwanie pragnień innych, więc musiałem jakoś dać upust moim emocjom, których się nakumulowało we mnie strasznie dużo. Musiałem mu pokazać, że jest mój, tylko mój i niczyj inny, bo chyba na tym weselu niezbyt to pokazałem, skoro tyle osób się wokół niego kręciło.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz