I on chciał teraz iść po dzieci? W tym stanie? Przecież on ledwo funkcjonował. Ale za to jak pięknie prezentowała się jego szyja, i obojczyki... no i inne partie cała były przyozdobione malinkami, ale to właśnie szyja i obojczyki będą najbardziej widoczne, jak gdzieś wyjdzie, no i o to mi chodziło. Dzięki temu wszyscy będą wiedzieć, że już kogoś ma. Albo że miał niesamowitą noc. Albo jedno i drugie. Tylko trochę mnie martwiły te nadgarstki... muszę znaleźć jakiś materiał, który jest dla niego delikatny, a także jednocześnie na tyle mocny i wytrzymały, że łatwo się z nie wydostanie. Trochę się to wydaje niemożliwe, by znaleźć coś takiego, no ale będę szukał. Albo gdyby tak połączyć coś mocnego z czymś delikatnym? Gdyby takie kajdanki od tej wewnętrznej strony wyłożyć czymś miękkim? Jakimś materiałem...? Tylko najpierw musiałbym dostać w swoje ręce jakieś kajdanki. Uparłem się na te kajdanki i nie odpuszczę, póki ich nie dostanę w swoje ręce.
- Ja czuję się dobrze. I ja je mogę odebrać. I jeszcze nakarmić zwierzaki – odpowiedziałem, gładząc go po włoskach, które już tak odrobinkę były... no, w strasznie dużym nieładzie, delikatnie rzecz ujmując.
- A ja mam przez ten czas leżeć i wypoczywać? – odparł, opierając głowę o moją klatkę piersiową.
- Mhm. Możesz też się wykąpać, po wczorajszej nocy to nie byłby najgorszy pomysł – zaproponowałem, całując go w skroń. – Zanim udam się po dzieci, to może ci przygotuję gorącą kąpiel, co? I może jeszcze ci wino przyniosę, co? – dodałem, przypominając sobie o jeszcze jednej butelce. Zauważyłem, że mój Miki jest naprawdę uwielbia wino, tylko trzeba uważać, by z nim nie przesadził, bo o to u niego naprawdę łatwo. Ja mogłem wypić znacznie więcej i nic mi nie było. Ciekawe, od czego to zależało.
- Na kąpiel się skuszę, ale bez wina. Nie chcę być pod wpływem, kiedy się będę opiekować dziećmi – odparł, na co kiwnąłem głową i pocałowałem go po raz ostatni, nim wyszedłem z łóżka. Trzeba było się jako tako ubrać, i zwierzaki nakarmić, i kąpiel dla mojej Owieczki uszykować...
Kiedy zrobiłem już wszystko to, co miałem do roboty, oraz rzecz jasna zaniosłem mojego aniołka do balii, wyszedłem z domu, kierując swoje kroki do pałacu. Przy okazji także przyjrzałem się troszkę strażnikom, no ale u żadnego z nich nie dostrzegłem przedmiotu, który mnie interesuje. No i tyle byłoby z moich wspaniałych planów... no nic, ja coś wymyślę, ale to później, na razie miałem dzieci do odebrania. A jak wrócę, muszę porozmawiać z Mikim o pracy, bo już najwyższa pora, by jedno z nas do niej wróciło, chociaż na trochę, nie mówię o całym etacie.
Zanim mogłem odebrać dzieci, musiałem spędzić trochę czasu z Alishą, bo tak szybko mnie nie chciała wypuścić. Tak więc godzinkę u niej posiedziałem i dopiero wtedy mogłem wracać do domu. Okazało się, że nie tylko dzieci muszę wziąć na ręce, ale i jakoś zabrać ogromną torbę pełną... cóż, wszystkiego. Ciocia Alisha podarowała im strasznie dużo i zabawek, i ubranek, i chyba nawet jakieś słodycze mi się mignęły... kiedy ona to wszystko kupiła? Dzieci trafiły do pałacu wczoraj, a już dzisiaj są odbierane, już nie wspominam o tym, że jeszcze wczoraj było wesele. Alisha jest naprawdę niemożliwa.
Przez to, że tyle rzeczy było do zabrania, królowa zaoferowała nam podwózkę karocą. Może nie tak niesamowitą i piękną, jak wczoraj, no ale to nawet lepiej, że wracamy czymś spokojniejszym. Już i tak będziemy na siebie zwracać uwagę.
- Wróciliśmy – odezwałem się, kiedy w końcu znalazłem się w domu. Najpierw podałem dzieci Mikleo, a następnie przytachałem tę wielką torbę od cioci, która trochę ciężka była. Trzeba ją będzie rozpakować...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz