Leżałem spokojnie w łóżku, patrząc na mnie skarby, które już do mnie wróciły, od razu wywołując uśmiech na moich ustach, moje małe skarby tak bardzo cieszę się, że je mam.
Zapatrzony w nie jak w obrazek zerknąłem na drzwi, które właśnie się otworzyły, dostrzegając Soreya, który właśnie wszedł do środka.
- Potrzebujesz czegoś owieczko? Coś zimnego do picia? A może chciałbyś coś do jedzenia? - Zapytał, podchodząc do mnie, aby położyć mi dłoń na czole.
- Niczego nie potrzebuję, nie jestem spragniony ani głodny - Przyznałem, mówiąc dalej - Chce, tylko abyś położył się obok mnie - Przyznałem, zgodnie z prawdą.
- W takim razie wezmę szybką kąpiel i zaraz się przy tobie zjawię - Wyszeptał, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Dobrze - Zgodziłem się grzecznie, czekając na męża, patrząc znów na maluszki które tak sobie spokojnie spały, aż miło było mi na nie patrzeć, zdecydowanie wolałem, gdy były tu przy mnie tak jak i mój mąż, który zjawił się obok mnie, wtulając w moje ciało, teraz to już niczego więcej mi nie potrzeba.
Czując jego bliskość, zasnąłem nareszcie czując się dobrze.
Dni mijały, a ja powoli dochodziłem do siebie, z dnia na dzień czując się coraz to lepiej, mogłem już normalnie funkcjonować, a nawet wychodzić z domu bez niepotrzebnego stresowania mojego męża.
Ponadto, aby jednak nie poszedł do pracy, zacząłem szukać nowej pracy, w której będę tak samo dobry, jak w szpitalu, niestety, chociaż bardzo chciałem, nie potrafiłem nic znaleźć, jak na złość każda praca była fizyczna a ja, chociaż bardzo bym chciał, nie byłem dobry w takiego rodzaju prac, moje mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa, gdy miałem dźwigać zbyt ciężkie dla siebie rzeczy.
Pewnego dnia udało mi się jednak znaleźć pracę w sam raz dla siebie pomóc w papierkowej robocie u jednego z pracodawców.
Mężczyzna jednak przez cały czas zachowywał się jakoś tak dziwnie w stosunku do mnie, tak jakby nie do końca chciał tylko ze mną pracować, nie zwracając na to uwagi, starałem się robić to, co do mnie należało i pewnie by tak było, gdyby nie to, co stało się później.
- Taki piękny chłopak - Wyszeptał mi do ucha, głaszcząc po włosach, za które szarpnął, zmuszając mnie do wstania z krzesła. - Może za dodatkową opłatą pokażesz mi, co tak ukrywasz pod ubraniem.
- Wymruczał zadowolony, popychając mnie na biurko, dobierając się do mnie, broniąc się, szarpałem się z nim, używając swoich mocy, aby odtrącić go od siebie, uciekając z gabinetu, wracając jak najszybciej do domu, biegnąc przez ulicę, mijając patrzących na mnie ludzi, już nigdy nie chcąc pracować, już nigdy nie chcąc tego powtarzać.
Dotarłem do domu, szybciej niż miałem, co zaskoczyło mojego męża, z którym nawet nie chciałem rozmawiać, zamknąłem się w łazience na klucz, wylewając do balii lodowatej wody, musząc się opłukać, musząc coś zrobić, musząc się umyć, gąbkom ostro szurając po ciele, aby zmyć z siebie dotyk obcego faceta na swoim ciele.
- Miki co się dzieje? - Zawołał, a ja nie odpowiedziałem, nie przestając gąbką jeździć po skórze, ściągając sobie z ciała skórę.
- Nic - Wydusiłem, z trudem odzywając się do męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz