wtorek, 29 sierpnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Czy Miki był na mnie zły? Chyba tak. No bo gdyby na mnie zły nie był, no to by mi odpowiedział, a on po prostu wyszedł. Czyli na pewno był na mnie zły. Tylko za co? W końcu niewiele robiłem, tylko leżałem i leżałem. Więc to może za to? W końcu poza leżeniem nic nie robiłem. Co prawda, Mikleo sam mówił mi, że mam odpoczywać, ale może miał na myśli co innego. Czasem kobiety tak mają, że mówią jedno, myślą drugie, a w rzeczywistości chcą trzecie. Miki kobietą nie jest, ale trochę tak wygląda momentami, no i też się zachowuje... coś czuję, że jak jednak bym powiedział o tym Mikleo, to by się na mnie obraził. A ja nie chcę, by się na mnie obrażał. Ale w sumie, już teraz jest na mnie obrażony... no to nie chcę, by na mnie się obrażał jeszcze bardziej. Nie przeżyję tego. 
Nie chcąc, by Mikleo obrażał się na mnie jeszcze bardziej, postanowiłem zacząć robić coś, by już nie robić niczego. Mimo wcześniejszego mówienia Mikleo, że mam odpoczywać, to powoli wstałem z łóżka i usiadłem na podłodze, przy moich dzieciach. Chciałem się z nimi trochę pobawić, troszkę je zainteresować, no i wymęczyć, by zaraz poszły spać i by Miki już się nimi nie musiał przejmować. Trochę jednak czułem, że to one prędzej mnie wymęczą, za ciężkiej roboty nie mają... no ale się postaram, by Miki już nie był dla mnie zły. Co prawda, nie mówił mi, że jest zły, ale jak jest zły, to nie mówi mi, że jest zły, tylko daje mi o tym znać niewerbalnie. 
Tak więc zacząłem się z dziećmi bawić, starając się za bardzo nie zmęczyć, by przypadkiem tutaj nie paść. Bo co, jeżeli bym zasnął, a dzieci by sobie krzywdę zrobiły? Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy. I Miki też nie. Na moje szczęście, po posiłku dzieci były znacznie bardziej ospałe, i zmęczone. Co chwila przecierały klejące oczka, ale pomimo tego zmęczenia, dalej się bawiły. Pierwsza padła Hana, która w końcu wspięła się na moje kolana i przytuliła się do mnie, powolutku zasypiając. Haru dłużej się utrzymał, ale w końcu i on miał dosyć, człapiąc do mnie, by zrobić sobie z mojego boku poduszkę. 
No i świetnie, swój cel osiągnąłem, dzieci zasnęły i... co dalej? Wypadałoby je wziąć na ręce i zanieść do ich łóżeczek, ale ja nie dam rady wziąć chociażby jednego z nich na ręce, a co dopiero dwóch na raz. Próbowałem zawołać Mikleo, w końcu to w nim jedyna nadzieja była, ale wołałem go ewidentnie za cicho, bo nie przychodził. Może zaraz Miki do nas przyjdzie...? Miał tylko pozmywać, a to za dużo czasu nie zajmuje. 
Czekałem jednak, a on dalej nie przychodził, więc zacząłem kalkulować, czy może jednak nie uda mi się przenieść najpierw jedno dziecko, a później drugie właśnie na nasze łóżko, by troszkę wygodniej miały, ale w końcu zdecydowałem, że nie będę ryzykować. Już lepiej, by leżały na mnie lub oparte o mnie, niż żebym miałbym im krzywdę przypadkiem zrobić. Poza tym, dalej liczyłem na szybki powrót Mikleo, tak więc czekałem na niego uparcie... aż w końcu sam jakoś zasnąłem oparty o łóżko i przy naszymi maleństwami u boku. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz