Jak tak teraz Miki znów o tym przypomniał, to nie byłem aż tak bardzo przekonany do tego pomysłu. Przecież to zawsze było tak, że to facet pracował, a kobieta była opiekunką ogniska domowego, tak delikatnie to ujmując. Czysto teoretycznie, no i też praktycznie to oboje byliśmy facetami, no ale Miki był bardziej kobietą niż ja. W końcu to on urodził nasze piękne dzieci, i ludzie mylą go niekiedy z kobietą, więc wychodziłoby na to, że to ja powinienem iść do pracy, nie on. Najlepiej to by było, gdybym i pracował, i zajmował się dziećmi, by Miki nie musiał nic robić, no ale to niestety było niemożliwe. Gdybym tylko mógł, to bym się rozdwoił, no ale nie mogłem. A to by była fajna moc... niestety, jedyne, co potrafię, to zapalać świeczki pstryknięciem palców. I palić obrusy, jak się zdenerwuję. Nie brzmi to jakoś bardzo fajnie, no bo to nie jest nic fajnego. Co w końcu niezwykłego jest w tym, że zapalę szybko świeczki? Jestem pewien, że Miki ma ciekawsze moce w zanadrzu.
- Tak sobie teraz myślę, że to ja to powinienem wrócić do pracy. Dzieci czują bliższą więź z matką, a nie chciałbym, by czuły się źle – powiedziałem, odrobinkę niepewnym głosem. Chciałem zostać z dziećmi, no ale nie chciałem, by Miki czuł chodził za bardzo zmęczony bo czasem a praca w szpitalu potrafiła dać w kość bardziej, niż nasze bliźniaki.
- Dzieci potrzebują także ojca – przypomniał mi, na co pokiwałem głową.
- Ale bardziej potrzebują matki. No i nie chciałbym, byś się przemęczał. I denerwował przez ludzi. No tak, przecież ty ludzi nie lubisz... – powiedziałem do siebie, dopiero teraz sobie o tym przypominając. Ja chyba bardziej tolerowałem ludzi niż on. No i nie dałem się wykorzystywać. – Nie, to jednak ja powinienem wrócić do pracy...
- A może zróbmy tak, że kiedy idzie zima, to ja będę pracował. A kiedy będzie się zbliżało lato i upały, to ty będziesz wracał do pracy – zaproponował, na co kiwnąłem powoli głową. To miało trochę sensu. Teraz będę mimo wszystko czuł się gorzej, więc posiedzę w cudownie cieplutkim domu z dziećmi i może jakoś przetrwam tę okropną porę roku. A jak już będzie cieplej i Miki będzie miał problem z funkcjonowaniem, to wtedy się zamienimy.
- No dobrze. Ale jak tylko zobaczę, że czujesz się gorzej, albo się okaże, że znów cię ludzie wykorzystują, to ja idę na twoje miejsce – powiedziałem hardo, właśnie tych dwóch rzeczy najbardziej się obawiając.
- Daj spokój, przecież potrafię o siebie zadbać – powiedział, na co uniosłem brew w powątpieniu. Jeżeli on potrafi o siebie zadbać, to ja jestem najlepszym mężem na świecie.
- Oczywiście. Bo jeszcze ani razu ci się nie zdarzyło nadużyć swoich mocy. Albo zostać dłużej w pracy. Albo przyjmować wszystkich pacjentów jak leci, podczas kiedy inni uprawiają seks. Albo... – zacząłem wymieniać wszystkie sytuacje, kiedy to Miki udowodnił, że nie potrafi postawić na swoim.
- No dobra, dobra, rozumiem. Teraz będę bardziej stanowczy, bo będę musiał wracać do moich maleństw – obiecał, no ale nie miałem pewności, czy tej obietnicy dotrzyma.
- Czyli jak ja na ciebie czekałem w domu, to już nie chciałeś do mnie wracać? – pytałem, odrobinkę oburzony tym jego stwierdzeniem. Do dzieci to już chce wracać, a do mnie nie... oczywiście tylko tak się troszkę z nim droczyłem, nie obraziłbym się na niego za taką głupotę. Nie, kiedy mam taki dobry humor. Jakbym miał gorszy, no to kto wie, może naprawdę miałbym mu to za złe...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz