Z uśmiechem na ustach pokręciłem przecząco głową, naprawdę nie mając problemu z gorącą wodą, która była dla mnie znośna a dla męża idealna, nie mogłem więc narzekać, skoro mu woda odpowiadała to i mi nie przeszkadzała.
- Nie jest wcale taka zła, nie przeszkadza mi to ciepło, gdy jestem z tobą - Wyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie, odwracając w jego stronę, nie kłamiąc, nie mając nawet ku temu powodu.
- Skoro tak uważasz - Odetchnął z ulgą swoją mokrą dłonią, zaczesując moją grzywkę ku górze, aby móc patrzeć prosto w moje oczy. - Masz piękne oczy - Wymruczał, całując mnie w czoło.
- Dziękuję, twoje oczy też są niczemu sobie - Odpowiedziałem, nie przestając się uśmiechać, mój kochany facet, przystojny i tylko mój nie mam po prostu na co narzekać. Mam cudownego męża i fantastyczne dzieci czego więcej mi do szczęścia potrzeba.
- Nie tak piękne, jak twoje - Zaczął się ze mną drażnić, co przyznam, bardzo mi się spodobało, od razu jakoś tak weselej, gdy to robił.
Nie mogąc się oprzeć, musiałem wejść w te grę, odwzajemniając mu się tym samym, świetnie się przy tym bawiąc.
Nasza zabawa w słowa była tak ekscytując, że zakończyła się na stosunku, który był całkiem przyjemnym zakończeniem tego dnia.
Po przyjemnych doznaniach musieliśmy posprzątać w łazience, nim wróciliśmy do naszej sypialni, w której to wtuleni w swoje ciała odpłynęliśmy do krainy snów, kończąc ten dzień naprawdę bardzo przyjemnie.
Dzień rozpoczął się dla nas bardzo wcześnie, nasze maluchy wraz ze wschodem słońca otworzyły oczy, głośno nas o tym informując.
Delikatnie zaspani wstaliśmy z łóżka, idąc do dzieci, które wzięliśmy do naszej sypialni, kładąc się z nimi do łóżka, aby jeszcze, chociaż troszeczkę sobie poleżeć w łóżku.
Nie mając ochoty jeszcze wstawać, przytulaliśmy maluchy do siebie, mając okazję je położyć znów spać. Najwidoczniej nasze maluszki chciały tylko się przytulić, a nie już wstawać, a to oznaczało, że mieliśmy jeszcze czas do wstania.
Niestety wszystko, co piękne kiedyś musi się zakończyć, dzieci nie mając ochoty już spać, zaczęły wiercić się po naszym łóżku, wybudzając nas ze snu.
Nie mając już i tak możliwości powrotu do snu wstaliśmy z łóżka, zabierając maluchy do łazienki, aby je wykąpać, wczoraj nie było możliwości ku temu, ale dziś trzeba zrobić to od razu.
Czyściutkie i pachnące dzieci mogliśmy puścić do salonu, aby się bawili.
W tym czasie ja zrobiłem śniadanie, a Sorey spędzał czas z naszymi szkrabami, chcąc nadrobić czas, który straci podczas chodzenia do pracy.
Wciąż miałem z tego powodu wyrzuty sumienia, gdyby nie to, że zawaliłem na całej linii, gdybym tylko nie dał się wykorzystywać.
Teraz już i tak tego nie zmienię, Sorey zacznie prace, a ja będę tutaj w domu z naszymi maluchami tak jak to bywało kiedyś.
- Będę już wychodził, kupić coś może na mieście? - Na jego pytanie zastanowiłem się chwilę, czy aby czegoś nie potrzebujemy?
- Możesz kupić jakieś słodkości, zjadłbym krem czekoladowy - Przyznałem, rozmarzony bawiąc się z naszymi szkrabami, które po swojemu układały drewniane klocki, wkładając je do buzi, ach te nasze dzieci trzeba cały czas pilnować, aby nic do buzi brudnego nie wkładały.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz