wtorek, 29 sierpnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Muszę przyznać, byłem zaskoczony, że mój Miki po tym wszystkim dalej się o mnie martwi. Przecież to on w tym momencie jest najbardziej poszkodowany. Mało spał, później gotował, sprzątał, zajmował się dziećmi... nie czuł się najlepiej i było to po nim widać i słychać. Czuć już nie, bo aktualnie czułem od niego cudownie kwiatowy zapach. Taki zapach z reguły kojarzy się z kobietami, bo przecież jest on taki delikatny i... no, po prostu kobiecy. Chociaż, jak by się nad tym bardziej zastanowić, to pachnę tak samo, jak Miki. Kąpaliśmy się przecież w tej samej wodzie, z tymi samymi olejkami. Czy oznaczało to w takim razie, że jestem teraz kobiecy...? Ta myśli mi się strasznie nie podobała. Nie mogłem pachnieć kobieco. Przecież ja mężczyzną jestem. I to strasznie poważnym mężczyzną. Mikiemu taki kwiatowy zapach strasznie pasował, no ale mnie? Już tak niekoniecznie. To w takim razie jaki zapach by do mnie pasował...? Nie mam pojęcia. Ale na pewno nie kwiatowy. 
- Jutro mogę wrócić do pracy – odparłem, starając się brzmieć na hardego, no ale niezbyt to mi tak wyszło. Zimno już mi nie przeszkadzało aż tak bardzo, owszem, strasznie brakowało mi takiego porządnego ciepełka, no ale chyba go już w tym roku nie doświadczę. Bardziej, niż to zimno, przeszkadzało mi to, że byłem tak strasznie wypruty z energii. Nie miałem siły wstać, chodzić, wziąć dzieci na ręce, podciągnięcie się z pozycji leżącej do siedzącej było dla mnie niemałym wyczynem... i jeszcze ten ból pleców, a to akurat nie było dziwne. Trochę dzisiaj pospałem w niewygodnych pozycjach, no i też musiał pojawić się ból pleców. Do jutra mi to jednak przejdzie. Podobnie jak to zmęczenie. Nie wyobrażam sobie, aby tak się nie stało, to musi mi przejść. 
Mikleo uniósł głowę, przyjrzał mi się uważnie, po czym westchnął ciężko i ze zrezygnowaniem. W ten sposób dawał mi znać, że się ze mną nie zgadzał. A to akurat dziwne nie było, Miki ostatnio się ze mną nie zgadzał w tej kwestii, a ja nie mam za bardzo siły, aby mu udowodnić, że się myli. Ale jutro mi się uda. O lasce tam pójdę. Co prawda, nie do końca wiem, skąd tu wytrzasnąć laskę, bo raczej w domu żadnej nie dostrzegałem. A przecież powinna być, w końcu byłem nie dość, że stary, to jeszcze chory, więc jakaś laska na pewno powinna się tutaj znajdować. Chyba, że już Miki ją wyrzucił... ale jak ja wyglądać będę, jak ja przyjdę do pałacu o lasce? Strasznie groteskowo. To może jednak nie jest to najlepszy pomysł...
- Chyba jeszcze trochę sobie z nami posiedzisz – stwierdził, ciężko wzdychając i znów położył głowę na mojej klatce piersiowej. Swoją drogą, on był strasznie cieplutki, i taki milutki, i przytulanie się do niego było dla mnie czystą przyjemnością. Znaczy, to zawsze było przyjemne, ale teraz to było dla mnie takie wręcz kojące... cudowne uczucie. 
- Nie mogę tyle tutaj siedzieć, nie stać nas na to – bąknąłem, delikatnie zaniepokojony tymi jego przewidywaniami. 
- Przesadzasz troszeczkę, nie jest z nami aż tak źle. Nie potrafisz dojść do łazienki, a co dopiero do pałacu. Musisz dać sobie czas na odpoczynek i dojście do siebie – powiedział to powoli, jakby zwracał się do małego dziecka. 
- Nie mogę sobie odpoczywać, muszę dopilnować, by nasze dzieci i zwierzaki miały co jeść – bąknąłem cichutko, troszkę mocniej nakrywając się kołdrą, bo poczułem, jak nagle mi się zimno zrobiło. Nadal uważałem jednak, że gorsze jest zmęczenie niż to zimno. A nawet nie wiem, czym się zmęczyłem, no bo tylko leżałem, i leżałem... tu się nie da zmęczyć. A mój mąż robił dzisiaj bardzo dużo i miał prawo być zmęczony, w przeciwieństwie do mnie.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz