Wtulony w ciało męża zamknąłem oczy, czując się przy nim bezpiecznie. Wiedząc, że tylko przy nim mogę być bezpieczny.
Wtulony w jego ciało nie chciałem już nic, w tej chwili potrzebując spokoju i czasu, aby dojść do siebie po tym, co się wydarzyło.
Mocno trzymając go przy sobie, zasnąłem w ciągu kilku minut, nie mając już siły z tym walczyć, mając nadzieję, że chociaż tym razem nie obudzę się z krzykiem.
Niestety nadzieja była matką głupich, w śnie znów widziałem tego mężczyznę, czując jego dotyk na swoim ciele, przerażony obudziłem się z bijącym szybko sercem, z tego całego stresu musząc pobiec do łazienki, aby zwymiotować, wszystko, co tylko się dało, nie mogąc dojść do siebie, ten facet i tak odebrał mi już ostatnią żywą Iskierkę nadziei na to, że ludzie mogą się jeszcze zmienić, a nie mogąc, oni już zawsze będą tylko grzesznikami, którzy nie zasługują na wybawienie.
Czując dłonie na moich włosach, przeraziłem się, krzycząc, aby mnie pościł. Czując, jak żołądek podchodził mi do gardła.
- Miki spokojnie to tylko ja - Od razu puścił moje włosy, nie spożywając się mojej reakcji.
Słysząc głos męża, spojrzałem na niego, zaczynając znów płakać, nie mogąc się pozbierać po tym, co się wydarzyło, ten facet zniszczył mi psychikę i nie wiedziałem już, czy uda mi się ją kiedyś naprawić.
Bez namysłu wtuliłem się w jego ciało, chowając się w jego ramionach, tak bardzo chcąc się ukryć przed całym tym światem, bojąc się znów kiedykolwiek powtórzyć tę sytuację..
- Już dobrze jestem tu przy tobie - Wyszeptał, całując mnie w czoło ubrać na ręce, aby zanieść do sypialni, gdzie znów położył mnie na łóżku, siedząc przy mnie tak długo, jak długo nie potrafiłem zasnąć, bojąc się, że znów dopadnie mnie koszmar, tak bardzo nie chciałem już oglądać twarzy tego mężczyzny, tym bardziej w snach gdzie chciałem po prostu odpocząć od tego, co się wydarzyło, nie chcąc już być dla nikogo utrapieniem, prawdę mówiąc mimo tego, co się stało, powinienem szybko stanąć na nogach, aby zajść się dziećmi, które potrzebują mnie tak samo, jak potrzebują taty, niestety ja w tej chwili do niczego się nie nadaje, chociaż bardzo chciałem, nie umiałem, to wszystko było takie trudne, a ja byłem taki słaby i beznadziejny jak jeszcze nigdy dotąd.
Zmęczony przez cały czas nie wypuściłem z ust ani jednego słowa przez cały czas tylko milcząc, płacząc w ramionach męża, odczuwając coraz to większe zmęczenie.
Tak strasznie chciałem zasnąć, jednocześnie tak strasznie bojąc się tego zrobić, sam już nie wiedziałem, co powinienem robić.
- Nie płacz owieczko - Szepnął cicho, tuląc mnie do siebie, delikatnie głaszcząc po plecach, co znacznie mnie uspokajało, przy nim czułem się znacznie lepiej, potrzebują jego bliskości, zapachu po prostu bycia, tylko to mnie uspokajał. Powodując, że przestałem płakać, przecierając oczy, które piekły mnie od namiaru łez. - Wszystko będzie dobrze, nie pozwolę już nikomu cię skrzywdzić - Wyszeptał, gdy po raz kolejny tego dnia zasypiałem mu na ramieniu, czując zmęczenie, które odbierało mi siły i chęci do życia, w tej chwili czułem się naprawdę źle, wystarczyło jeden człowiek, aby zniszczyć moją i tak słabą psychikę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz