środa, 9 sierpnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Nie rozumiałem, dlaczego Sorey aż tak naciskał na rozmowę, dotyczącą mojej pracy tak jak by nie rozumiałem, że praca jest czymś ciężkim, gdyby po raz pierwszy od dłuższego czasu znów się do niej wracać musząc znów na nowo nauczyć się chodzenia do niej i ciężkiej pracy w niej.
- Tak jest już po pracy i tak jak mówiłem wcześniej, tak i powiem teraz, nie chce rezygnować z pracy, dam sobie radę naprawdę nie musisz się o mnie martwić - Zapewniłem, uśmiechając się do niego ciepło, biorąc do ust łyk ciepłego napoju, który w ten chwili był mi bardzo potrzeby i to nie dlatego, że potrzebowałem ciepłego, ja po prostu chciałem coś słodkiego a czekolada to jedyna słodycz w domu nienależąca do naszych dzieci, a wiadomo przecież, że nie będę zjadał dzieciom słodyczy, nawet jeśli te dzieci jeść tego jeszcze nie mogą.
- Obiecaj tylko, że jeśli po czujesz się tam źle, powiesz mi o tym, a wtedy to ja wrócę do pracy dobrze? - Poprosił, przez cały ten czas na mnie patrząc, chwytając moją dłoń, którą ucałował uśmiech się do mnie delikatnie.
- Obiecuję - Przyznałem, całując jego usta, nie chcąc aby się martwił, ja sobie poradzę, na swój sposób, ale to zrobię, a on niech się zajmie dziećmi i pilnuje, aby im nic się nie stało.
Sorey uspokoił się chociaż troszeczkę, przestając się już tak przejmować, przynajmniej na chwilę zobaczymy, jak długo będzie to jeszcze trwało, zapewne już niedługo znów wrócimy do tego samego tematu, musząc tłumacząc się mężowi, z tego, jak się czuje i czy aby na pewno chce wciąż pracować.
Tego dnia na szczęście moja kaczuszka przestała już poruszać ten temat, idąc ze mną do łóżka, aby odetchnąć po całym męczącym dla nas dniu.

Dni mijały, a ja powoli przyzwyczajałem się do pracy, która nie była taka prosta do tego wszystkiego jeszcze bardzo męcząca, miałem co robić w szpitalu, a mimo to po pracy zawsze wracając do domu, zajmowałem się maluchami, które potrzebowały mojego towarzystwa, najczęściej bawiąc się z nimi, myjąc i kładąc spać, nie mając już siły na nic więcej, idąc tylko zażyć szybkiej kąpieli, po której padałem na twarz, nie mając nawet zbyt dużo czasu dla męża, nie było mi z tym dobrze, ale nie miałem też siły, aby się nim zająć po pracy i opiece nad bliźniakami marzyłem tylko o łóżku, poduszce i kołdrze nie myśląc już o niczym innym.
- Wróciłem - Zawołałem, wchodząc do domu pewnego dnia, ciesząc się, że mam cały weekend dla moich bliskich.
- Witaj w domu - Przywitał się ze mną, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, przyciągając mnie do siebie. - Jak się czujesz? - Zapytał, kładąc dłonie na moich plecach.
- Dobrze, jestem zmęczony, ale czuję się dobrze - Przyznałem, w tym samym momencie czując, że podnosi mnie z ziemi, kładąc na kanapę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, wślizgując dłonie pod moją koszulkę.
- Nie Sorey, nie chce - Zatrzymałem jego ręce, nie mając ochoty na kochanie się i to nie tak, że nagle przestałem chcieć, ja po prostu jestem zmęczony i nie mam siły oddawać mu się tak, jak miałem ochotę robić to przed rozpoczęciem ponownie pracy. - Innym razem dobrze? - Dodałem, widząc jego smutną minę, rozumiejąc, że potrzebuję mojej bliskości, którą i ja chciałem, ale nie miałem na to siły.

<Pasterzyku?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz