poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Słysząc jego słowa, kiwnąłem zrozumieniem głową, ja już do pracy nie pójdę i to wiedziałem od początku, a on właśnie z mojej winy, musi szukać nowej pracy.
- Dam sobie radę, czuje się już znacznie lepiej - Wyznałem zgodnie z prawdą, wiedząc i czując, że sobie poradzę, teraz gdy już psychicznie doszedłem do siebie, nic nie powinno mnie znów załamać.
- Jesteś pewien? - Podpytał z niepewnością w głosie.
- Tak, jestem pewien, dam sobie radę - Zapewniłem, łącząc nasze ustaw w namiętnym pocałunku, nim wtuliłem się w niego, czując potrzebne zmęczenie.
- W takim razie ciesze się, że już czujesz się lepiej - Wyszeptał, całując mnie w czubek głowy.
- I ja też nawet nie wiesz jak bardzo - Szepnąłem, schowany w jego ramionach zamykając oczy zmęczony naszymi doznaniami, na dziś zdecydowanie wystarczy mi emocji.
- Dobranoc owieczko - Wyszeptał, na co już nie odpowiedziałem, odpływając do krainy snów, w tej chilli potrzebując tylko jego samego, nie chcąc przy sobie nikogo innego.

Rano obudziły mnie pierwsze promienie słońca łaskoczące mnie po policzkach, zadowolony podniosłem się do siadu, dostrzegając męża, który właśnie wszedł do sypialni z tacą pełną jedzenia.
- Dzień dobry owieczko wyspałeś się? - Podpytał, podchodząc do mnie, kładąc tace na moich nogach, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Dzień dobry, tak wyspałem się a ty? Co z dziećmi? - Odpowiedziałem, jednocześnie interesujące się i nim a naszymi dziećmi, które były wyjątkowo ciche jak na ten czas.
- Ja również się wyspałem, a maluchy jeszcze sobie smacznie śpią - Powiedział, biorąc do rąk truskawkę, którą włożył mi do ust, karmiąc mnie, co przyznam, było bardzo miłe i przyjemne.
Zadowolony jadłem to, co mi podawał, zadowolony z miłą chęcią pozwalając się mu karmić, wspólnie zjadając wszystko to, co przygotował.
- Smakowało ci? - Podpytał, przyglądając mi się z uwagą w swoich rubinowych oczach.
- Bardzo, to było pyszne naleśniki - Przyznałem, odkładając tackę na bok, siadając okrakiem na nogach mojego męża, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Sorey położył dłonie na moich pośladkach, uśmiechając się do mnie ciepło, głaszcząc mnie po policzku.
- Kocham cię - Powiedziałem, wtulając się w jego ciało, relaksując się w jego objęciach, potrzebując w tej chwili bliskości.
- I ja ciebie owieczko - Wymruczał, całując mnie w policzek, wywołując szczery uśmiech na moich ustach. Jak niewiele mi potrzeba, aby szczerze zacząć się do niego uśmiechać wiedząc, że on jest moim życiem i szczęściem, którego nie chce nigdy stracić.
Bez słowa patrzyłem w jego oczy, głaszcząc go po policzku, zastanawiając się przez chwilę nad jego słowami, przez cały czas mając delikatne poczucie winy a wszystko to dlatego, że on pójdzie do pracy, mimo że tego właśnie nie chciał.
- Wiesz, myślałem nad twoimi wczorajszymi słowami, może jednak spróbuję jeszcze ten jeden raz poszukać pracy, a jeśli mi się nie uda, wtedy pójdziesz sobie pracy? Nie chce, żebyś z mojego powodu podszedł do pracy, mimo że przecież tego właśnie nie chcesz - Powiedziałem, bojąc się pójść ponownie do pracy- nie chcąc znów zostać wykorzystany, jednak jeśli będę, musiał zrobię to, aby on był szczęśliwy.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz