Czułem się paskudnie, psychicznie i fizycznie. Spanie na fotelu do najprzyjemniejszych przeżyć nie należało, ale dzisiaj spało mi się strasznie. Pewnie to dlatego, że spałem z dala od Mikleo... no ale to było konieczne, Miki musiał przebywać w chłodzie, a ja i dzieci w cieplejszych pomieszczeniach. Dzisiaj jednak troszkę bardziej się skupić muszę na Mikleo, gdyż wczoraj strasznie go zaniedbałem, zajmując się dziećmi i domem. Jeżeli Lailah się zgodzi zostać sama z bliźniakami, to moja uwaga będzie tego dnia poświęcona tylko i wyłącznie mojemu mężowi.
- Powinieneś się trochę przespać, wyglądasz okropnie – usłyszałem jakże pochlebny na mój temat komentarz Lailah, podczas kiedy przygotowywałem dzieciom owsiankę.
- Nie mam czasu na sen – odparłem, przeczesując dłonią włosy. Ale tak położyć się w miękkim łóżeczku i wtulić się w ciało Mikleo to chciało się strasznie... niestety, nie mogę iść spać, tylko muszę pilnować męża, by on się czuł dobrze i by jego temperatura ciała wróciła do normy. Tu nie ma nigdzie czasu na sen i odpoczywanie.
- Czas się znajdzie, jak ci pomogę. Pomyślałam w ogóle, że wezmę ze sobą kilka rzeczy i u was zostanę, by wam trochę pomóc, o ile oczywiście tego chcecie – powiedziała, co mnie mocno zaskoczyło. To by wyjaśniało, po co wzięła ze sobą torbę...
- Chcemy, chyba, ale nie wiem, gdzie byś miała spać... – zacząłem, nie za bardzo mając pojęcie, gdzie by ją ulokować. Pokoi żadnych gościnnych nie mamy, bo zamiast ich są sypialnie dla dzieci, a na fotelu jej przecież spać nie pozwolę, w końcu jest naszym gościem. Zostało jeszcze jedno miejsce, ale nie wiem, czy ono takie dobre było...
- Kanapa mi w zupełności wystarczy – powiedziała z uśmiechem, biorąc na ręce rozweselonego Haru.
- Ale jesteś pewna? To nie jest takie wygodne miejsce... – powiedziałem szczerze nie chcąc, by ją coś bolało po pierwszej nocy.
- Dam sobie radę. Teraz tylko kwestia tego, czy chcecie, abym tu była.
- Jeszcze nie wiem, jak Miki, ale mi będzie niezmiernie miło. Owsianka gotowa, trochę przestygnie i można ich karmić. Pomóc ci, czy dasz radę sama? – zapytałem, wycierając blat, który trochę pobrudziłem. Dzisiaj mi wszystko z rąk leciało i sam już do końca nie wiedziałem, z jakiego to powodu.
- Dam sobie radę, a ty już zmykaj – poleciła mi, a ja nie miałem wyboru, jak tylko udać się na górę. Co prawda, spać nie zamierzałem, ale gdybym jej o tym powiedział, to chyba by mi żyć nie dała, a tak spokojnie mogę się zająć Mikleo.
Kiedy tylko wszedłem do naszej sypialni, od razu poczułem przeraźliwy chłód. Ja wiem, że musi leżeć w chłodzie, ale ja tu długo nie wytrzymam. Od razu podszedłem do okna, by je zamknąć, a dopiero po tym usiadłem na łóżku, blisko Mikleo, i położyłem mu dłoń na czole. Zaraz poczułem nieprzyjemny uścisk w gardle, gdyż mój mąż był ciągle gorący. Przecież była zima, a okno otwarte całą noc, powinien czuć się nieco lepiej. Tak źle z nim chyba jeszcze nigdy nie było.
- Sorey – usłyszałem nagle strasznie slaby głos Mikleo, co sprawiło, że serce wręcz podeszło mi do gardła. Brzmiał naprawdę okropnie... jakby ledwo żył.
- Hej, Owieczko. Przyszedłem zobaczyć, jak się czujesz. Potrzebujesz czegoś? Coś do jedzenia, picia? A może masz siłę, by wstać na chwilę? Może bym ci przygotował zimną kąpiel, by trochę cię ochłodzić – zaproponowałem, gładząc go rozgrzanym poliku. Nie wiem, co jeszcze mógłbym dla niego zrobić...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz