sobota, 26 sierpnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Doskonale rozumiałem, że Sorey chciał mi pomagać i naprawdę nie nie miałem nic przeciwko do czasu, nie zgodzę się w końcu, aby ledwo żyjący próbował mi pomagać, bardziej przeszkadzając, niż pomagając.
Nie lubiłem, kiedy mnie drażnił w taki sposób, ma odpoczywać, nie wchodząc mi w drogę i tego się trzymajmy.
- Nie chce leżeć, chce ci pomagać - Powiedział, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie pełne irytacji.
- Pomożesz mi, jak będzie leżał i nie przeszkadzał, bo w takim stanie, tylko przeszkadzasz - Mruknąłem, patrząc na niego z przymrużonymi oczami, ostrzegawczo tak jakbym właśnie patrzył na małe dziecko, a nie dorosłego faceta, którym przecież jest.
Sorey nie był zadowolony, cały czas powtarzając mi, że chce wstać i mi pomóc, ale w czym? Przecież ja pomocy nie potrzebowałem, byłem duży i na tyle silny, aby ogarnąć dom bez pomocy mojego męża, on niech odpoczywa, a ja zajmę się całą resztą.
- Sorey jeszcze raz spróbujesz wstać i mnie zdenerwujesz, obiecuje ci, że tego pożałujesz - Ostrzegłem, naprawdę już rozdrażniony jego zachowaniem, miał tylko jedno zadanie, grzecznie leżeć i nie sprawiać mi kłopotów, a nawet to mu nie wychodzi, irytuje mnie, próbując wstać z kanapy, mimo że nie może z niej wstać.
- Chce ci tylko pomóc, a ty się od razu złościsz na mnie - Gdy to powiedział, położyłem dłoń na czole, wzdychając cicho, co za głupek, gdyby nie to, że jest w złym stanie, chyba bym go walnął w ten głupi łeb.
- Złoszczę się, bo robisz sobie krzywdę swoją głupotą, dlatego bardzo proszę, zacznij mnie słuchać i leż spokojnie nie sprawiając mi więcej problemów niż to koniecznie, musisz do jutra wydobrzeć a żeby tak się stało, musisz leżeć w łóżku i oszczędzać siły - Poprosiłem, wychodząc do kuchni, aby przynieść mu gorącego rosołu, siadając obok niego.
- Zjedz, rozgrzejesz się - Powiedziałem, pomagając mu się troszeczkę podnieść do siadu, karmiąc go jak małe dziecko, którym w sumie zawsze dla mnie był. Bo gdyby się tak nas tyn zastanowić, jeśli nie zwracam na niego uwagi, obraża się na mnie jak dziecko, cały czas chce mojej uwagi jak dziecko, a więc wychodzi na to, że mam troje dzieci, a nie dwoje, ale czy mi to przeszkadza? Ani trochę.
Nakarmionego męża nakryłem znów kocami, pomagając mu położyć się na kanapie, całując delikatnie w czoło, nim znów zmieniłem mu okład na cieplejszy, dbając o to, aby było mu ciepło w ten okropny ponury dzień.
Tak jak podejrzewałem, mój mąż, gdy tylko się najadł mimo potężnych chęci, znów opada na poduszkę, był zmęczony i wycieńczony tym dniem i on chciał jeszcze mi pomagać tylko po co? Przecież widział, że doskonale radzę sobie sam. Zresztą, gdy ja sam źle się czułem, nie pozwalał mi nic robić. A więc niech teraz nie oczekuje, że ja pozwolę mu robić cokolwiek.
I to nie dlatego, że chce się na nim zemścić. Ja po prostu się o niego martwię. Nie chcę, aby obijał się o ścianę lub znów uderzył o stół rozwalający łuk brwiowy, niech śpi i nie wchodzi mi w drogę, bo jeśli dalej będzie się tak zachowywał, próbując za wszelką cenę mi pomóc, przywiąże go do łóżka i już nie będzie miał wyjścia jak tylko leżeć i czekać na moją łaskę.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz