poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Byłem naprawdę zmęczony, z powodu czego ledwo funkcjonowałem, oczy piekły mnie niemiłosiernie, same się zamykając, nie dając mi szans na walkę ze zmęczeniem, jak dobrze, że maluchy znów zasnęły, dając i nam szansę jeszcze na chwilę zamknąć oczy.
Nie chcąc już dłużej walczyć, że zmęczeniem zamknąłem oczy, pozwalając sobie odpłynąć, chociaż na chwilę.
Drzemka naprawdę mi się przydała, bez niej chyba nie byłbym w stanie normalnie funkcjonować, a tak mogłem wstać z łóżka, korzystając z tego, że dzieci jeszcze spały, idąc do kuchni, gdzie mogłem przygotować im śniadanie. Wiedząc, że jeśli tylko się obudzą, będą na pewno głodne, a i mojemu mężowi przygotowałem ciepłą herbatę z miodem, zanosząc ją do naszej sypialni wraz z czterema miseczkami owsianki z owocami, bardzo chcąc wspólnie zjeść posiłek, który był prosty i smakował każdemu z nas.
Wchodząc do sypialni, od razu dostrzegłem, że maluchy już nie spały, wybudzając ze snu swojego ukochanego tatusia, który nie wiedząc, co się dzieje, rozejrzał się, zatrzymując swój wzrok na mnie, delikatnie się przy tym uśmiechając.
- Dzień dobry kaczuszko, witam moje maleństwa najdroższe - Zwróciłem się do rodziny, stawiając na szafce nocnej tace z jedzeniem i ciepłą herbatę. - Proszę, napij się - Poprosiłem, podając mu kubek z gorącą herbatą, zabierając dzieci, które posadziłem obok siebie, biorąc do rąk miseczkę z owsianką, dzieląc jedną miseczkę na dwoje dzieci, biorąc do rąk drugą owsiankę, dzieląc ją na dwoje i takim właśnie sposobem dzieci zjadły swoją owsiankę, Sorey wypił herbatę, biorąc do rąk owsiankę, którą oboje zaczęliśmy jeść, dzieląc się z dzieckiem, które mimo zjedzenia swojego śniadanie podjadały i nasze śniadanie, wygłodzone tak jakby nie jadły co najmniej tydzień.
Od razu widać, że zdrowo się rozwijają, jedząc dużo i rosnąc jak ma drożdżach.
Najedzeni mogli sobie odpocząć, leżąc w naszym dużym łóżku, gdy ja wstałem, zabierając ze sobą puste miseczki, idąc do kuchni, gdzie umyłem naczynia, sprzątając kuchnie, dopiero wtedy mogąc wrócić do mojej rodziny, która przez cały ten czas odpoczywała.
- Powinieneś odpocząć, wyglądasz fatalnie - Stwierdził, wyciągając w moją stronę dłoń, którą chwyciłem.
- Wybacz, ale sam wiedziałeś, co bierzesz - Powiedziałem, kładąc się obok niego na łóżku, patrząc na dzieci, które świetnie się bawiły, zupełnie nami się nie przejmując.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło - Wyznał, całując mnie w czoło, przytulając można do siebie, zerkając na dzieci tak jak i ja zerkałem, aby być pewnym, że nic się naszym szkrabom nie dzieje.
Maluchy dość szybko chciały znaleźć się na ziemi, głośno nas o tym informując na swój sposób. Oczywiście od razu postawiliśmy dzieci na ziemi, dając im się bawić.
W tym czasie gdy dzieci bawiły się, ja rozmawiałem z moim ukochanym mężem, kontrolując, to jak się czuje.
- Powinienem wrócić jutro do pracy - Powiedział, na co przyjrzałem mu się uważnie, marszcząc brew, czy on oszalał? Przecież on nie jest w stanie funkcjonować w domu a co dopiero w pracy, co on sobie ubzdurał?
- Sorey bardzo cię proszę, nie opowiadaj głupot, nie jesteś w stanie pracować a co dopiero do pracy iść, wybij to sobie z głowy - Poprosiłem, patrząc na niego z niedowierzaniem.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz