poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Zalewając wodę na herbatę, rozmawiałem z dziećmi, o tym, jak zachowywały się maluchy i całym tym krótkim weekendzie, po którym będę musiał wrócić znów do pracy. Wracając jednym dotąd, rozdałem każdemu po kubku, samemu biorąc go dla siebie i męża idąc do salonu, gdzie były moje trzy zguby, siadając na kanapie. Zamykając na Soreya, który również do nas dołączył...
Spotkanie z dziećmi było całkiem miłą odmianą, aż chciało się w taki sposób spędzać czas nie żeby co ale jednak spędzanie czasu z bliskimi jest dużo lepsze od spędzania czasu z pacjentami.
Niestety jak to już w życiu bywało, wszystko, co pięknie kiedyś się kończy. Nasze dzieci musiały już wracać do domu, a i my mieliśmy jeszcze co robić z maluchami, które nie chciałby za bardzo spać, na szczęście po najedzeniu się i kąpieli padły co pozwoliło i nam pójść spać.

Monotonia znów wróciła, ja chodziłem zmęczony do pracy, a z pracy przychodziłem jeszcze bardziej zmęczony, co znów zaczęło wzbudzać podejrzenia u mojego męża, któremu nie podobało się to, jak bardzo zmęczony byłem, w końcu jak sam mówił, chodzę już tyle do pracy, że zmęczenie nie powinno mnie było dopaść, a jednak po użyciu tylu mocy, której używałem na co dzień, miało prawo to się dziać, nie tylko z ciałem, ale i mocami, które po prostu czasem odmawiały mi posłuszeństwa.
Dlatego przyznam Sorey, który wiecznie stał nade mną, kontrolując mój stan, doprowadzał mnie do szału, ja już byłem zmęczony i do tego mocno poirytowany, dlatego naprawdę jego zachowanie niczego mi nie ułatwiło, zdecydowanie mógłby odpuścić sobie i mi to ciągle kontrolowanie, ja nie bylem już dzieckiem i nawet jeśli miał jakieś podejrzenia, nie miał ich potwierdzenia, a to całkowicie zmieniało stan rzeczy.
- Nie patrz się na mnie tak krytycznie, nie wyglądam raczej aż tak źle - Stwierdziłem, wracając do domu, witając się z mężem i naszymi szkrabami, które musiały się ze mną przywierać, krzycząc głośno „mama”, zawsze mnie tym rozczulając, moje małe szkraby, jak dobrze być znów rodzicem.
- Nie wyglądasz? A w lustro patrzyłeś? - Zapytał, co spowodowało tylko moje machnięcie ręką, zdecydowanie nie będę się przejmował jego złośliwością, jestem ponadto.
- Cóż sam mnie chciałeś za męża, teraz za późno na zwroty, można tylko wymienić - Odparłem, przytulając do siebie dzieci, które potrzebowały mojej uwagi.
- Zabawne - Burknął, przewracając oczami, czym wrażenia na mnie nie zrobił. Zresztą, zamiast skupić się na nim, skupiłem się na maluchach, z którymi bawiłem się, nim zmęczone padły mogąc położyć je do łóżeczka, robiąc to samo, łóżko i w spania.

Dnia następnego znów ten sam rytm, wczesna pobudka, ubranie, umycie, nakarmienie zwierzaków i pójście do pracy gdzie czekała mnie mnóstwo pracy, czasem zaczynam się zastanawiać czy ci moi pacjenci przychodzą, bo są faktycznie chorzy, czy jednak przychodzą, aby w razie czego wyleczyć się, gdyby jednak naszła taka potrzeba.
Czasem naprawdę miałem już dość tej pracy, która potrafiła mnie wykończyć już po pierwszych dwóch, a nawet trzech godzinach, a jednak mimo to nigdy nie narzekałem, doskonale wiedząc, że mój mąż chce spędzać czas z dziećmi, a ja nie miałem serca mu tego odbierać, dlatego pracowałem dzielnie, nie narzekając.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz