Rozumiałem doskonale, że Alisha chce mi pomóc i na względzie ma tylko i wyłącznie moje dobro. Domyślałem się, że królowa musi być szczególnie chroniona, więc nim komuś przydzieli się tę pozycję, ten ktoś musi być naprawdę dobry. I wolałbym się wykazać i pokazać, że jestem godzien tej pozycji i się na nią nadaję, a nie dostać ją tylko dlatego, że Alisha jest moją dobrą znajomą. Mogę zapomnieć o jakichkolwiek kolegach z pracy. Albo wręcz przeciwnie, ludzie tam pracujący będą dla mnie bardzo mili z nadzieja, że i im przypadnie w udziale jakiś bonus. A takich znajomości to ja nie chcę. Nie, żebym chciał z każdym się przyjaźnić, ale wypadałoby się dogadywać chociaż z kilkoma osobami, by jakoś funkcjonować w takiej społeczności. A jak się tak wszyscy ode mnie odwrócą... cóż, może być ciężko. I chyba nie będę miał wyjścia, jak zgodzić się na tę propozycję. Dzięki tej pracy zarobię najwięcej pieniędzy, które przydadzą się naszym dzieciom, i tym większym, i naszym śpiącym maluszkom. Nadal pozostaje nam jeszcze do zrealizowania remont generalny u Yuki’ego, Misaki coś wspominała o tym, że chcą starać się o dziecko, a jak wiadomo, dziecko to wydatki i ją oczywiście wesprzemy w tym jej marzeniu, a Merlin... Merlin to chyba niczego nie potrzebuje, ale jakby potrzebował, no to mu oczywiście pomożemy.
Miki podjął rozmowę na jakiś całkiem trywialny temat z Alishą, dając mi trochę pomyśleć, za co byłem mu wdzięczny. Musiałem troszkę to przetrawić i dopuścić do siebie myśl, że będę na łasce królowej matki. To nie świadczy o mnie dobrze, naprawdę... no skoro już mam taką pozycję to będę robił wszystko, by dowieść, że jestem godzien tej pozycji. I dopilnuję, by jej włos z głowy nie spadł. Obym tylko nie poległ i na tym, bo wtedy zwątpię w siebie i swoje istnienie na tym świecie.
Dzieci po czasie dały sobie znać, więc Mikleo poszedł po nie, by je przyprowadzić tu na dół do cioci i tatusia. Haru, jak to Haru, od razu wyciągnął rączki w stronę cioci, ciesząc się z jej widoku. Hana była bardziej nieśmiała i potrzebowała chwili na moich kolanach, nim w końcu zawstydzona przytuliła się po cioci. Czy nasza mała księżniczka nie jest przypadkiem za cicha i za bardzo nieśmiała? Troszkę mnie to martwiło, podczas kiedy Miki w ogóle nie zwracał na to uwagi. Może powinienem z nim o tym porozmawiać? Ale to później, jak Alisha już nas opuści. Królowa jeszcze trochę u nas posiedziała, nim w końcu oznajmiła nam, że musi się zbierać mimo, że bardzo chciałaby jeszcze tu z nami posiedzieć, ale obowiązki wzywają.
- Więc jak, Sorey? Mogę się ciebie spodziewać u mnie w gabinecie? – dopytała, zakładając na siebie swój płaszcz. Teraz sobie troszkę posiedziałem, zebrałem w sobie energię i odprowadziłem ją do drzwi. Przynajmniej nie miałem żadnych wyrzutów sumienia z tego, że nie jestem w stanie jej odprowadzić do zamku, bo już czekał na nią powóz.
- Zjawię się, jak tylko Miki powie mi, że mogę iść do pracy, bo inaczej mnie nie wypuści – powiedziałem, czym wywołałem u niej szeroki uśmiech.
- Czekam więc na ciebie. Postaram się też jak najszybciej wysłać ci odszkodowanie za te wszystkie dni. Do zobaczenia – powiedziała szybko i nim doszło do nas, co powiedziała, już opuściła nasz dom.
- Jakie odszkodowanie? Za co niby? Ona żartowała, prawda? – zapytałem Mikleo, kiedy dotarł do mnie sens jej słów. Pieniądze by się nam przydały, owszem, ale chciałbym je zarobić, a nie dostać za to, że poleżałem trochę w domu.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz