Gdyby nie jakie płacze i gaworzenia dzieci, to pewnie dalej bym spał. Nie mogłem być w końcu obojętny na ból naszych dzieci... Otworzyłem oczy, powolutku się rozglądając po naszej sypialni. Już trochę świtało, więc powoli wstawał nowy dzień, a dzieci już nie spały? Czemu? Zazwyczaj budziły się późnym rankiem, pozwalając nam się wyspać. Może one też są chore? Mogłem je zarazić? Nie mam pojęcia, jak to działa, mimo, że powinienem. Jestem w końcu aniołem, nawet jeżeli jestem nim z przypadku, no i powinienem wiedzieć co nieco o swojej rasie i tym samym sobie samym. Nie najlepiej to o mnie świadczy.
- Obudziłem cię? Przepraszam, ale dzieci strasznie chciały tu wejść – usłyszałem głos Mikleo, który właśnie dostrzegł, że się już obudziłem.
- Nic się nie stało. Pomóc ci? – zaproponowałem cicho, powoli podnosząc się do siadu, co kosztowało mnie dużo energii. Dalej czułem się paskudnie, moje mięśnie są tak lodowate, że z trudem się poruszałem. No ale niezależnie od tego, to i tak będę mu pomagał, choćbym miał tu paść trupem.
- Nie, masz leżeć i... – zaczął, ale przerwały mu głośniejsze okrzyki dzieci.
Nasze maleństwa, które mnie usłyszały, od razu zaczęły dreptać w moją stronę i próbować wspiąć się na łóżko. Oboje. Zazwyczaj tylko Hana reaguje na mój głos i to mnie przychodzi, Haru raczej robi swoje, i niezbyt przejmuje się otoczeniem. Czasem ma swoje momenty, w których to do mnie idzie i cieszy się moim towarzystwem, no i dzisiaj ewidentnie był ten dzień. Aż miło mi się na serduszku robi, jak widzę, że nasze maleństwa idą w moją stronę.
- Kochanie, nie możecie, tata jest chory... – zaczął Mikleo, ale ja go nie słuchałem, tylko pomogłem wejść pierwszemu dziecku, a potem drugiemu. Ledwo, bo nie miałem za wiele siły, a dzieci jakieś takie ciężkie się wydawały... no ale mi się udało i tylko to się liczyło.
Dzieci od razu do mnie podeszły, ewidentnie zachwycone moją obecnością. Haru położył się obok mnie, chyba troszkę zmęczony, bo oczka mu się kleiły, no ale Hana chyba niezbyt chciała iść spać. Wdrapała mi się na kolana, i zaczęła łapać mnie za nos, za policzku, coś tam gaworzyła po swojemu... co za urocze maleństwo. Kiedy jej rączka była blisko moich ust, delikatnie ją cmokałem.
- Chodź tu do nas, Owieczko – poprosiłem, zerkając w stronę męża, który za długo się nie zastanawiał.
I w ten sposób Haru spał u mojego lewego boku, Miki położył się u prawego, a Hana siedziała na moich kolanach. Jeszcze brakuje nam tutaj zwierzaków, łóżko duże, więc by się te wszystkie pomieściły. Szkoda tylko, że zanim podniosłem się do siadu, to nie poprawiłem sobie poduszki, teraz mnie będą plecy boleć, jak zaśniemy, a zaśniemy na pewno, bo jest strasznie wcześnie... no, ale skoro mnie i tak wszystko boli, to kolejne bolące miejsce na moim ciele to nic.
- To dlatego nie chciały spać – wymamrotał Miki, wtulając się w moje ciało.
- Może odrobinkę się za mną stęskniły – przyznałem, z uśmiechem obserwując, jak Hana w końcu kładzie się na mojej klatce piersiowej. Zmęczenie udzieliło się i jej, no ale to nic dziwnego, wczoraj późno poszła spać i dzisiaj strasznie wcześnie wstała.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz